Trudno powiedzieć, czy Djoković, gdy po latach pomyśli o roku 2021, zobaczy w tym wspomnieniu więcej żalu czy dumy. Powody do dumy są: trzy wielkoszlemowe triumfy, solidna porcja zwycięstw, siódmy raz z rzędu jedynka przy nazwisku w rankingu ATP na koniec roku, ale żal też byłby uzasadniony. Utracona podczas igrzysk w Tokio szansa na Złotego Szlema i zaraz potem na kalendarzowego Wielkiego Szlema po przegranej w Nowym Jorku. Takiej drugiej szansy w karierze Djokovicia zapewne już nie będzie.
Turniej olimpijski, US Open, ATP Finals pokazały, że męski tenis przechodzi do nowej ery, w której przede wszystkim trzeba pogodzić się z czasową lub całkowitą nieobecnością Wielkiej Trójki.
Federer chce wrócić
Miłośnicy talentu Rogera Federera będą musieli długo czekać na powrót mistrza, trzymając kciuki za powodzenie rekonwalescencji po trzeciej operacji kolana w ciągu dwóch minionych lat. Operacja była w sierpniu, co dziś oznacza, że w Australian Open Szwajcar nie zagra na pewno, w Roland Garros także, nawet start w Wimbledonie stoi pod znakiem zapytania.
Czytaj więcej
W finale w Turynie Niemiec Alexander Zverev pokonał broniącego tytułu Rosjanina Daniiła Miedwiediewa 6:4, 6:4 rewanżując mu się za porażkę w rozgrywkach grupowych i potwierdzając wielką formę zasygnalizowaną półfinałowym zwycięstwem nad Novakiem Djokoviciem.
– Nie chcę się spieszyć. Jestem rozczarowany powolnym powrotem do zdrowia, ale gdy wraca się na korty, mając 41 lat, trzeba robić wszystko krok po kroku. Najważniejsze jest to, żeby wrócić, a ja chcę wrócić. Tak mówi mi serce. Chodzę już bez problemów, niedługo zacznę prowadzić samochód. Na razie jestem szczęśliwym ojcem – mówił wielki Roger w rozmowie ze Sky Sports Italy podczas ATP Finals. Może wróci tylko po to, by pożegnać się z tenisem z rakietą w ręku.