Paweł podróżuje z plecakiem po Polsce. Pytany o najbardziej atrakcyjne miasta jednym tchem wymienia: Kraków, Gdańsk, Wrocław, Poznań. One od lat przyciągają rzesze turystów. Do czołówki przebojem zaczynają się jednak wdzierać miasta do tej pory pozostające na uboczu.
– W ciągu zaledwie pięciu lat liczba odwiedzających Łódź wzrosła o 60 procent. W 2006 r. zatrzymały się tam 284 tysiące osób – mówi Krzysztof Łopaciński, prezes Instytutu Turystyki. Skąd taki wzrost? – Łódź przez lata miała opinię niezbyt interesującego przemysłowego ośrodka. Staramy się pokazać, że pozorne minusy można obrócić w atuty – podkreśla Kamila Szymczak, kierownik działu turystyki w Biurze Promocji, Turystyki i Współpracy z Zagranicą łódzkiego magistratu.
W odnowionej Łodzi kwitnie turystyka przemysłowa. Można podziwiać także blisko 200 willi i pałaców, które niegdyś należały do właścicieli fabryk. – Konsekwentnie przypominamy, że Łódź była miastem czterech kultur. No i mamy 40 różnego rodzaju festiwali w roku – wylicza Szymczak.
Do swoich atutów Łódź przekonuje głównie podczas międzynarodowych targów. – Odwiedzamy te największe, jak choćby w Berlinie. Jesteśmy w Moskwie, Kijowie, ale też w Tel Awiwie. Łodzią interesuje się coraz więcej mieszkańców Izraela. Ich przyjazdy mają wymiar sentymentalny – mówi Szymczak.
Ale największy wzrost liczby odwiedzających odnotowały Katowice. W ciągu pięciu lat liczba osób, które zatrzymały się w tym mieście, wzrosła przeszło dwukrotnie. W 2002 roku było ich 88 tysięcy, w 2006 już 188 tysięcy. – Wysokie miejsce Katowic to na pewno zaskoczenie. Podejrzewam jednak, że ten skok ma więcej wspólnego z biznesem niż turystyką – zaznacza prezes Łopaciński.