Tadeusz Maduzia od roku mieszka w albertyńskim schronisku dla bezdomnych w Dębicy na Podkarpaciu. Gotuje posiłki. Teraz będzie wykwalifikowanym kucharzem dzięki kursowi, na który go wysłała i za który zapłaciła rzeczniczka osób bezdomnych Anna Wójcik. – Wielu bezdomnych to dobrzy fachowcy, ale nie mają uprawnień, więc wysyłam ich na kursy – tłumaczy pani Anna.
Maduzia liczy na etat u albertynów, bo teraz gotuje tylko za schronienie i posiłki. A w Dębicy powstaje właśnie za 5 mln zł dom dla bezdomnych inwalidów oraz zakład opiekuńczo-leczniczy, w sumie dla 180 osób. Placówka będzie potrzebowała wykwalifikowanych kucharzy. – Mając stałą pracę, będę mógł starać się o mieszkanie socjalne, by wyrwać się z bezdomności – planuje Maduzia.
Żona rozwiodła się z nim, bo pił. Spędzał życie na melinach, aż trafił do schroniska w Dębicy. – Mam dopiero 52 lata i nadzieję na powrót do normalności – wyznaje. Wójcik dodaje, że mając zatrudnienie, będzie też mógł płacić alimenty na dzieci, których ma czworo.
Bezdomni z Dębicy i okolic wiedzą, że pani Anna czeka na nich w każdy wtorek i czwartek przez cztery godziny. – To pilotażowa akcja – mówi Bohdan Aniszczyk, prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Pomocy im. Świętego Brata Alberta. – Chcemy, by objęła cały kraj.
Rzecznicy osób bezdomnych, głównie przeszkoleni pracownicy schronisk albertyńskich, działają już w 20 miastach przy kołach Towarzystwa im. Brata Alberta. Służą pomocą każdemu, kto nie ma mieszkania lub jest zagrożony bezdomnością.