Marek Z., któremu śledczy zarzucają sprowadzenie dwa lata temu katastrofy w kopalni Halemba, pracuje w Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu jako ratownik – ustaliła „Rz”. Ma tam dbać o bezpieczeństwo górników. Odpowiada za bezpieczeństwo przeciwpożarowe.
– To kpina z historii, sprawa żałosna i skandaliczna – mówi Jerzy Markowski, z wykształcenia ratownik górniczy, były wiceminister górnictwa. – Podważono wiarygodność tak ważnej dla górników instytucji, jaką jest Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego.
Z. był głównym inżynierem do spraw wentylacji w Halembie. Odpowiadał za bezpieczeństwo metanowe i pożarowe w kopalni.
Prokuratura ustaliła, że to on 21 listopada 2006 r. na kilka godzin przed tragedią zabronił sztygarowi wyprowadzić ludzi z zagrożonego miejsca. Dzień po wybuchu metanu i pyłu węglowego kazał podwładnemu sfałszować raporty, by zatrzeć ślady.
Na Marku Z. oraz na Kazimierzu D., ówczesnym dyrektorze kopalni Halemba, ciążą najpoważniejsze prokuratorskie zarzuty – sprowadzenia katastrofy, w której zginęło 23 górników. W rozpoczętym w piątek procesie grozi im do 12 lat więzienia.