Chodzi o przyjętą przez Kongres w 1996 roku ustawę o ochronie małżeństwa (Defense of Marriage Act), która stwierdza wprost: „małżeństwo to związek jednego mężczyzny i jednej kobiety”. Prawo to odmawia również małżeństwom gejowskim między innymi przywilejów emerytalnych, ulg podatkowych czy możliwości brania zwolnień lekarskich na opiekę nad chorym współmałżonkiem.
Według władz Massachusetts, przyjmując wówczas te przepisy, Kongres przekroczył swoje uprawnienia, „kodyfikując wrogość wobec gejów”. Zdaniem prokuratora generalnego Marthy Coackley prawo to dyskryminuje pary homoseksualne oraz zbyt daleko ingeruje w suwerenność stanu, w którego prawie nie ma już różnicy między tradycyjnymi małżeństwami i małżeństwami homoseksualistów.
– Nie możemy i nie powinniśmy być zmuszani do łamania prawa do równego traktowania tych naszych mieszkańców, którzy zdecydują się pobrać – przekonuje Martha Coackley, tłumacząc, dlaczego jej stan zdecydował się złożyć pozew przeciw rządowi USA.
„Pochwalamy stan Massachusetts za podjęcie działań w imieniu tych rodzin i za stwierdzenie, że mamy już tego dość” – napisali w przysłanym „Rz” oświadczeniu Brad Luna i Trevor Thomas z progejowskiej organizacji Kampania Praw Człowieka. Komentując „historyczny pozew w sprawie dyskryminującej ustawy o obronie rodziny”, podkreślili, że teraz władze powinny zmienić przepisy, które „krzywdzą kochające się pary małżeńskie i ich dzieci”.
Organizacje broniące małżeństwa jako tradycyjnego związku między kobietą i mężczyzną są oburzone. – To ogromne zagrożenie dla tradycyjnych małżeństw. Za każdym razem, gdy kolejne stany uznawały małżeństwa homoseksualne, odbieraliśmy to jako krok do zniszczenia tradycyjnej rodziny. Ale decyzje stanów nie przekładały się na cały kraj. Teraz sprawa jest precedensowa, gdyż pierwszy raz został w nią zaangażowany rząd federalny. Nie wiadomo, jak się to zakończy – mówi „Rz” szef Instytutu Rodziny Katolickiej i Praw Człowieka Austin Ruse. Jest dobrej myśli, bo ma nadzieję, że konserwatywni sędziowie Sądu Najwyższego staną na straży tradycji. – Ale za kilka lat może się okazać, że jednak przegramy – dodaje.