Plaża pod kołobrzeskim molo. Miarowy łomot basów i falujący tłum fanów techno. Muzyka to jedno, ale by wczuć się w klimat, potrzebują czegoś jeszcze. Bo nawet rzęsisty deszcz nie przerywa transu pulsującej ludzkiej masy.
– Człooowieeeku! Ja już tak trzeci dzień – wykrzykuje Paweł, 19-latek z Gliwic. – Jestem nieeezniszczaaaalny! Jarzysz? Nie-znisz-czal-ny!
Tleniona fryzura, biały dres ze złotym lampasem, hawajska girlanda. Razem z innymi technomaniakami Paweł tapla się w zalanej morską wodą piaszczystej niecce. Gdyby to było błoto, a w nim butelki po piwie, byłoby prawie jak na Woodstock. Ale to Sunrise, festiwal muzyki techno. Zamiast butelek po plaży walają się małe, kolorowe, opakowania. Mnóstwo małych, kolorowych opakowań.
[srodtytul]Pełna profeska[/srodtytul]
Z polskojęzycznych nadruków wynika, że były w nich produkty przeznaczone „wyłącznie do celów kolekcjonerskich”, które „nie nadają się do spożycia przez ludzi”. „W razie spożycia należy niezwłocznie skontaktować się z lekarzem”. Snow Power, Moon Dust, Golden Bullet, Diablo, Lucifer, Happy Pink, Chaos, Trans, Summer Daze, Dragon Blister, TaiFun, Groove czy Dynamind Euphoria – tabletki lub mieszanki do palenia.