Wioletta Woźna z Błot Wielkich stała się bohaterką mediów, kiedy latem sąd odebrał jej nowo narodzoną córkę. Wkrótce okazało się, że podczas porodu kobietę poddano sterylizacji. Jak twierdzi – bez jej zgody. [link=http://www.rp.pl/artykul/354850.html" "target=_blank]Sprawę ujawniła "Rz"[/link].
Prokuratura wszczęła śledztwo. Za pozbawienie zdolności płodzenia grozi w Polsce od roku do dziesięciu lat więzienia. Ale w tej sprawie nikt nie usłyszy zarzutów. Dziś prokurator zdecydował się ją umorzyć. Powód?
– W postępowaniu lekarzy nie stwierdzono znamion czynu zabronionego – odpowiada Magdalena Mazur -Prus, rzeczniczka poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
Śledczy uznali, że kobieta wyraziła zgodę na zabieg. W szpitalu podpisała bowiem zgodę na cesarskie cięcie oraz,, ewentualne zmiany lub rozszerzenia, które okażą się niezbędne (...) w razie wystąpienia niebezpieczeństwa utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia".
Decydująca okazała się opinia biegłego. Uznał, że podczas cesarki wystąpiły komplikacje uzasadniające sterylizację. – Lekarze stanęli przed dylematem: podwiązać jajowody czy usunąć macicę. Tak czy inaczej, pacjentka nie mogłaby więcej rodzić. Zdecydowali się na to pierwsze – mówi Mazur-Prus.