Reklama

Bo nazwała zakład wykańczalnią

Sąd proponuje ugodę w głośnym procesie zakładu opiekuńczo-leczniczego z wnuczką zmarłej pacjentki. Eksperci mówią, że naprawy wymaga system

Aktualizacja: 18.02.2010 03:37 Publikacja: 18.02.2010 03:36

Zakład Opiekuńczo- -Leczniczy przy szpitalu w Bychawie procesuje się z wnuczką zmarłej pacjentki, kt

Zakład Opiekuńczo- -Leczniczy przy szpitalu w Bychawie procesuje się z wnuczką zmarłej pacjentki, która nazwała jego personel „mordercami”

Foto: Rzeczpospolita

Tę historię „Rz” opisała w styczniu. Oficjalnie przyczyną zgonu pacjentki Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego przy szpitalu w Bychawie w Lubelskiem była niewydolność krążeniowo-oddechowa i miażdżyca. Według rodziny starsza pani umarła jednak z wychłodzenia i niedożywienia.

Na wiadomość o jej śmierci wnuczka, pani Dorota, krzyczała na szpitalnym korytarzu: „Ludzie, uciekajcie stąd, bo was zabiją!”, personel nazwała mordercami, a samą placówkę wykańczalnią.

– Takie opinie pochodzą od ludzi, którzy sami mają coś na sumieniu. Próbują w ten sposób usprawiedliwiać to, że oddali bliską osobę do zakładu i przestali się nią interesować – przekonuje Piotr Wojtaś, dyrektor szpitala w Bychawie. – Nic nie upoważnia do nazwania drugiego człowieka mordercą, jeśli się nie ma na to żadnego dowodu.

Zapewnia, że w jego placówce nie doszło do zaniedbań. Domaga się od pani Doroty przeprosin w prasie i 20 tys. zł na cel charytatywny.

Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami, ale jak ustaliła „Rz”, wczoraj Sąd Okręgowy w Lublinie zaproponował zawarcie ugody. Dał na to czas do końca marca.

Reklama
Reklama

Eksperci wskazują, że problem jest szerszy. Rzecznik praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska przyznaje, że sytuacja najstarszych pacjentów jest trudna. Głównym problemem jest brak miejsc w zakładach i domach opieki, trzeba na nie czekać wiele miesięcy.

W 2009 r. do rzecznika wpłynęło ok. 50 skarg od seniorów lub ich rodzin.

– Najczęściej dotyczyły dostępności leczenia i niedogodności w trakcie pobytu, typu nieuprzejma obsługa, jakość posiłków – mówi Kozłowska.

Dłuższą listę zarzutów wobec takich zakładów ma Przemysław Wójcik, wiceprezes Fundacji Zawsze Potrzebni, która pomaga osobom niepełnosprawnym. – Przypadkowi lekarze, którzy nie znają pacjentów, bo pracują tam z doskoku, niepełna historia choroby czy w końcu niewystarczająca liczba opiekunów to codzienność – wylicza.

– Takie zakłady to często maszynki do zarabiania pieniędzy i umieralnie – twierdzi. – Za pobyt pacjenta pobierają 70 proc. jego emerytury lub renty, drugie tyle dostają od samorządu. Gdy przyjrzeć się warunkom, w jakich przychodzi tam żyć, trudno uwierzyć, że pobyt jest tak drogi.

Wójcik przyznaje, że w przypadku śmierci pacjenta w dokumentach trudno znaleźć dowody na to, że przyczyniła się do niej zła opieka. – Wpisuje się najczęstsze przyczyny zgonów, np. kłopoty z pracą serca. Ale w przypadku osoby w podeszłym wieku może ją spowodować każdy błąd w opiece – podkreśla Wójcik.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Społeczeństwo
Po rocznej przerwie Instytut Pileckiego znowu honoruje Polaków
Społeczeństwo
Poseł interweniuje w sprawie Sary „reporterki”. Zarzuca szkole „psychiczne znęcanie się”
Społeczeństwo
Państwo w państwie. Rodzina Mai z Mławy walczy z grecką administracją
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Społeczeństwo
Projekt o zmianie czasu utknął w Sejmie, więc znów musimy przestawić zegarki
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama