Nie było to jednak łatwe. Kozioł będący dumą miasta wyróżnia się wielkością – waży 3 tony, ma około 13 metrów wysokości i 7 metrów długości. Pilnują go ochroniarze i nadzorują kamery. Dwóch mężczyzn zaproponowało stróżowi 50 tysięcy koron szwedzkich (ponad 20 tys. zł) za opuszczenie posterunku na parę minut. Wartownik był jednak nieprzekupny. Okazało się, że mężczyźni chcieli porwać kozła helikopterem i przetransportować do Sztokholmu, by postawić go w centrum stolicy.

Innego mroźnego dnia pewna dama poczęstowała wartownika gorącą czekoladą i kanapką. Gdy ten zajęty był delektowaniem się gorącym płynem, przez ogrodzenie chroniące kozła przeskoczył człowiek. Stróż zaczął podejrzewać, że do czekolady ktoś wsypał środek nasenny, by móc słomianą figurę podpalić.

Jeden z wartowników, chcący zachować anonimowość, opowiedział gazecie „Arbetarbladet”, że nadzorowanie figury to dla niego zadanie honorowe. Gdyby komuś udało się podpalić świątecznego kozła w tym czasie, gdy on sprawuje dyżur, nie śmiałby się pokazać na oczy ludziom w mieście.

Tegoroczny słomiany kozioł jest już 44. z rzędu. Kilka lat temu postanowiono użyć środków żaroodpornych do impregnacji słomy, co pomogło przetrwać sabotaże z wyjątkiem podpalenia czerwonej wstążki. Jednak ze względu na skargi, że impregnowany kozioł wygląda na zmokłego, figurę przestano nasączać materiałami ognioodpornymi. Zamiast tego wystawiono straże.