– To największa w historii Kościoła rzymskokatolickiego w Stanach Zjednoczonych liczba księży zawieszonych za jednym razem z powodu skandalu seksualnego – mówi „Rz" Terence McKiernan, prezes organizacji BishopAccountability.org gromadzącej dokumenty związane z molestowaniem dzieci przez księży w USA.
W lutym śledczy z Filadelfii wskazali 37 duchownych podejrzanych o molestowanie, którzy wciąż aktywnie działają w Kościele. Formalne zarzuty usłyszało wówczas dwóch mężczyzn oskarżonych o gwałcenie dziesięcioletniego chłopca w latach 1998 – 1999. O molestowanie tego samego dziecka został też oskarżony nauczyciel ze szkoły parafialnej. Trzeci ksiądz usłyszał z kolei zarzut molestowania 14-latka w 1996 roku. Przed sądem stanie też prałat William Lynn, sekretarz ds. duchowieństwa, oskarżony o to, że pozwalał oskarżanym o molestowanie księżom na kontakt z dziećmi.
– Chyba pierwszy raz w USA ksiądz został formalnie oskarżony nie o wykorzystywanie dzieci, ale o krycie innych księży, którzy to robili – mówi Terence McKiernan. Spodziewa się on, że prokuratorzy w innych stanach mogą teraz zacząć stawiać podobne zarzuty innym duchownym.
– Ostatnie tygodnie były trudne dla większości ofiar molestowania seksualnego, ale również dla wszystkich katolików – oświadczył 75- letni arcybiskup Filadelfii Justin Rigali, informując o zawieszeniu 21 księży i podkreślając, że jest mu bardzo przykro z powodu krzywd, których doznały ofiary molestowania. Członkowie organizacji zrzeszających ofiary molestowania oskarżają kardynała Rigalego, że zbyt długo czekał z decyzją o zawieszeniu księży, a specjalna kościelna komisja powołana w celu zbadania afery przedkładała ochronę interesów Kościoła nad dobro dzieci.
Kontrowersje wzbudza też fakt, że nie podano nazwisk podejrzanych duchownych. Jak zauważył „New York Times", wielu parafian dowiedziało się, że chodzi o ich księdza, dopiero gdy nie pojawił się na mszy w Środę Popielcową.