Minister finansów prof. Jacek Rostowski i jego krytyk prof. Leszek Balcerowicz zasiądą naprzeciw siebie w poniedziałek. Będą się spierać o zmiany w OFE. Dyskusję pokaże na żywo TVP 1. – Dzięki debacie w telewizji społeczeństwo będzie mogło lepiej zrozumieć skomplikowaną problematykę reformy emerytalnej – podkreśla Juliusz Braun, p. o. prezesa zarządu Telewizji Polskiej.
Pojedynek ekonomistów otworzy kolejny rozdział w historii polskich debat. Krótkiej, ale niezwykle barwnej.
Zegar a cenzura
Na Zachodzie telewizyjne pojedynki polityków organizowane były już w latach 60. Do historii przeszła debata prezydencka Kennedy – Nixon, którą pół wieku temu żyło USA. – O wyniku w dużej mierze zadecydowało właśnie zachowanie Kennedy'ego podczas tamtego starcia – mówi prof. Stanisław Jędrzejewski, medioznawca z KUL.
W Polsce pod koniec lat 80. narodził się pomysł telewizyjnej debaty pomiędzy szefem wolnych związków Lechem Wałęsą a przewodniczącym OPZZ Alfredem Miodowiczem. Ponoć wpadł na niego sam Miodowicz. A kiedy władze partyjne nie chciały się zgodzić, zagroził, że spotka się z Wałęsą przed siedzibą Radiokomitetu. Warunki miała też „Solidarność". Na miejsce debaty zaproponowała Stocznię Gdańską. Chciała też, by wziął w niej udział Andrzej Wajda z ekipą telewizyjną.
Pojedynek odbył się 30 listopada 1988 r. w studiu TVP. Jednym z nielicznych ustępstw władz była zgoda na powieszenie za plecami adwersarzy zegara. Miał on przekonać telewidzów, że debata odbywa się na żywo, więc – nie została zmanipulowana przez cenzurę. Zachowania przed kamerą uczył Wałęsę Andrzej Bober. – Ostrzegałem go, że trafi we wrogie środowisko. Uczulałem, żeby nie dał wyprowadzić się z równowagi, żeby nie podnosił głosu – wspomina Bober. – Na początku Miodowicz wsiadł na niego. Mówił o strajkach, które destabilizują państwo. Bałem się, że Wałęsa nie wytrzyma. Ale wytrzymał. Kiedy przyszła na niego kolej, powiedział spokojnie: „Dobry wieczór, państwu, dziękuję wszystkim, którzy przez te siedem lat wierzyli, że się jeszcze spotkamy" – opowiada.