Płynu Lugola, czyli roztworu wodnego jodu i jodku potasu podawanego Polakom po katastrofie w Czarnobylu w 1986 r., zaczyna brakować w aptekach i hurtowniach farmaceutycznych. To efekt strachu przed promieniowaniem.
– Boję się, że władze nie mówią nam prawdy o skażeniu powietrza – twierdzi 60-letnia pani Danuta z krakowskiej Nowej Huty, która przez godzinę szukała w piątek płynu Lugola. – Jak znajdę, kupię kilka, to tylko 6 zł.
– Płynu nie znalazłem w aptece św. Jana w Katowicach ani w aptece Pod Orłem w Rudzie Śląskiej, gdzie mieszka córka – żali się Andrzej Kowalczyk, zainteresowany "zapasem dla rodziny". – W dodatku sprzedają tylko na receptę.
Aleksandra, studentka matematyki z Warszawy, próbowała załatwić płyn Lugola dla znajomych z Japonii, którzy goszczą w Polsce i chcieliby go zabrać do swego kraju. Nie mogą go jednak dostać bez wizyty u lekarza.
– Płynu zaczyna brakować w hurtowniach, a ludzie od kilku dni kupują także więcej jodyny – potwierdzają farmaceuci z aptek na krakowskim Kazimierzu. I ostrzegają: – Żadnego z tych środków nie należy pić, służą do zewnętrznej dezynfekcji. Po wypiciu płyn Lugola może wywołać m.in. alergię.