Być może nie byłoby zmasowanych protestów przeciw podpisaniu przez Polskę umowy ACTA, gdyby rząd wcześniej przeprowadził porządne konsultacje społeczne w tej sprawie. Ich brak wytknął rzecznik praw obywatelskich, a minister Michał Boni przyznał się do błędu.
Odhaczyć i zapomnieć
- Dziś konsultacje społeczne są maksymalnie ograniczane przez rząd. Sprawa ACTA jest tylko jednym z przykładów - mówi Katarzyna Urbańska, dyrektorka Departamentu Prawnego PKPP Lewiatan. - Na Zachodzie prawo na każdym etapie tworzenia jest dostępne w Internecie, gdzie wszyscy, których będzie dotyczyć, mogą się do niego odnieść. U nas rzadko projekty są na stronach internetowych i konsultuje się ich założenia, nie wiadomo, kto i kiedy robił jakie uwagi. A potem wychodzą buble.
Zdaniem wiceprezesa BCC Zbigniewa Żurka urzędnicy przesyłają projekty do konsultacji najczęściej tylko po to, by móc odhaczyć, że to zrobili. - Nikt nie pisze natomiast, jaka była nasza opinia - mówi.
I dodaje, że rząd nagminnie wysyła projekty w ostatniej chwili: - Rekordem był przypadek, gdy o 14 w piątek dostaliśmy do zaopiniowania do końca dnia, po angielsku, kilka plików po kilkaset stron każdy.