Andrzej Mikulski z Przemyśla wystąpił do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu ze skargą przeciw Polsce. Domaga się, by żołnierzom batalionów kolejowych istniejących w PRL przyznać takie same uprawnienia, jakie dostali po 1989 r. żołnierze przymusowo zatrudniani w kopalniach i kamieniołomach. W kraju nie pomogli mu ani politycy, ani resort obrony.
– Pracowałem za darmo, w ciężkich warunkach od 1974 do 1976 r. w pułku wojsk kolejowych w Przemyślu. Do tych jednostek wcielano synów rodzin podejrzewanych o niechętny stosunek do władzy ludowej czy księży – mówi. Choć stracił zdrowie (wyszedł z wojska z kategorią E), nie może uzyskać świadczeń podobnych do dodatków przyznanych żołnierzom przymusowo zatrudnionym w kopalniach czy wcielanym do batalionów budowlanych.
– To kilkaset złotych dodatku do emerytury lub renty (w zależności od czasu służby i stanu zdrowia), prawo do darmowych leków i ryczałt energetyczny (50 proc. taryfowych opłat) – mówi Jan Hass z Krajowego Stowarzyszenia Wojsk Kolejowych skupiającego byłych żołnierzy batalionów kolejowych. – Bataliony istniały od 1951 do 1989 r. Mogło w nich służyć ok. 300 tys. osób. Nie żyje 30 – 40 proc. z nich.
Stowarzyszenie też zbiera dokumenty, by wysłać skargę do Strasburga. Wcześniej szukali pomocy nawet w Trybunale Konstytucyjnym. – Odesłano nas do sądu, ale sąd w Przemyślu naszej skargi nie uznał.
– Jeśli żołnierzom uda się udowodnić zarzut dyskryminacji, której zabrania art. 14 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, szanse na sukces w Strasburgu istnieją – twierdzi prof. Ireneusz Kamiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN.
Byli żołnierze wiele razy interweniowali u posłów. Bez efektu. Dziś m.in. Genowefa Tokarska z PSL zapowiada zainteresowanie się sprawą.