Decyzja zapadła na posiedzeniu w Monachium koalicyjnego rządu Bawarii, który tworzą chadecka Unia Chrześcijańsko-Społeczna CSU i liberalna Wolna Partia Demokratyczna FDP. Władze Bawarii chcą złożyć skargę jeszcze w tym roku - podała agencja dpa.
Należące do grupy najbogatszych niemieckich landów Bawaria, Badenia-Wirtembergia i Hesja wielokrotnie wzywały słabsze ekonomicznie kraje związkowe do podjęcia rozmów o zmianie obowiązujących zasad przyznawania subwencji, grożąc, w przypadku odmowy, wstąpieniem na drogę sądową. Władze w Monachium wyznaczyły ostateczny termin na początek br., jednak do negocjacji nie doszło. "Nasi partnerzy grają na czas" - czytamy w uchwale bawarskiego rządu.
- Solidarność jest ważna, lecz system transferowy, polegający na tym, że Bawaria ponosi połowę wszystkich kosztów związanych z wyrównywaniem poziomów życia, wymknął się spod kontroli i musi zostać skorygowany - powiedział premier Bawarii Horst Seehofer dziennikowi "Sueddeutsche Zeitung".
W ubiegłym roku w ramach redystrybucji dochodów bogatsze landy przekazały biedniejszym krajom związkowym 7,3 mld euro. Z tej sumy na Bawarię przypadło 3,66 mld euro. Udział Hesji wyniósł 25 proc., Badenii-Wirtembergii 24 proc., a Hamburga 1 proc. Pozostałe 12 landów korzysta z subwencji. Stolica kraju - Berlin otrzymał z tej puli 3 mld euro. Celem systemu subwencji jest zgodnie z zapisem niemieckiej konstytucji "wyrównywanie warunków życia".
Burmistrz Bremy, jednego z najbiedniejszych landów, Jens Boehrnsen, uznał postępowanie Bawarii za element kampanii wyborczej przed przyszłorocznymi wyborami do bawarskiego parlamentu.