Był lipiec 2011 roku. 39-letni rolnik z Bukowca w Łódzkiem, właściciel gospodarstwa agroturystycznego, wrócił właśnie z wakacji w Egipcie. Skończyła mu się gotówka, więc jak wielu ludzi w podobnej sytuacji postanowił pójść do banku. Tyle że... z bronią w ręku.
W ten sposób zdobywał pieniądze kilkunastokrotnie w ciągu poprzedniego roku. Tym razem jednak, zanim zdążył zrealizować swój plan, dopadła go policja.
Zwykły klient z pistoletem
Gdy seryjni przestępcy wpadną w ręce policjantów, często się przyznają, wyrażają skruchę, wychodzą na wolność i wracają do przestępczej profesji. – To dla nich stałe źródło dochodów, nie zhańbili się żadną pracą – mówią nam eksperci.
Ale niekoniecznie muszą to być ludzie od młodości żyjący z przestępstw, nieznający pracy zawodowej. Przykładem jest właśnie Kazimierz B.
Jego proces trwa przed łódzkim sądem. B. jest oskarżony o 16 napadów na banki i usiłowanie napadu na jeszcze jeden. Postępowanie toczy się za zamkniętymi drzwiami ze względu na interes oskarżonego.