Zawodowcy, nałogowcy i pazerni

Popełniają przestępstwa nie raz, nie dwa, ale kilkadziesiąt lub kilkaset razy. Oto kryminaliści rekordziści

Aktualizacja: 10.02.2013 12:33 Publikacja: 10.02.2013 09:00

Kazimierz B. miał napaść na banki 16 razy

Kazimierz B. miał napaść na banki 16 razy

Foto: PAP, Grzegorz Michałowski Grz Grzegorz Michałowski

Był lipiec 2011 roku. 39-letni rolnik z Bukowca w Łódzkiem, właściciel gospodarstwa agroturystycznego, wrócił właśnie z wakacji w Egipcie. Skończyła mu się gotówka, więc jak wielu ludzi w podobnej sytuacji postanowił pójść do banku. Tyle że... z bronią w ręku.

W ten sposób zdobywał pieniądze kilkunastokrotnie w ciągu poprzedniego roku. Tym razem jednak, zanim zdążył zrealizować swój plan, dopadła go policja.

Zwykły klient z pistoletem

Gdy seryjni przestępcy wpadną w ręce policjantów, często się przyznają, wyrażają skruchę, wychodzą na wolność i wracają do przestępczej profesji. – To dla nich stałe źródło dochodów, nie zhańbili się żadną pracą – mówią nam eksperci.

Ale niekoniecznie muszą to być ludzie od młodości żyjący z przestępstw, nieznający pracy zawodowej. Przykładem jest właśnie Kazimierz B.

Jego proces trwa przed łódzkim sądem. B. jest oskarżony o 16 napadów na banki i usiłowanie napadu na jeszcze jeden. Postępowanie toczy się za zamkniętymi drzwiami ze względu na interes oskarżonego.

B. zaczął w maju 2010 r. w Łodzi. Potem napadał m.in. w Pabianicach, Sieradzu, Włocławku, Sosnowcu i Końskich.

Do banku wchodził w czapce z daszkiem, w okularach oraz ciemnej kurtce.

– Wyglądał jak zwykły klient. Szczupły, zadbany, niezbyt wysoki. Nie budził żadnych obaw – mówi jeden z policjantów.

– Broń kładł w okienku i żądał pieniędzy – opowiada Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej. Pracownicy, widząc pistolet, bez słowa oddawali pieniądze. Były to różne kwoty: od kilkuset do ponad 20 tys. zł.

Przed każdym napadem B. robił dokładne rozeznanie. Nieraz się zdarzało, że wcześniej wchodził do upatrzonej placówki i rozmawiał z pracownikami na temat różnych produktów bankowych. Wychodził, by po kilku minutach wrócić, gdy nie było tam już innych klientów.

Tylko w dwóch bankach nie dostał pieniędzy. W jednym z nich nie było akurat gotówki, w drugim pracownicy zdążyli włączyć alarm. Czy B. spanikował? Nic z tych rzeczy. Spokojnie wyszedł z banku i odjechał.

Szczęście opuściło rabusia 22 lipca 2011 r., po powrocie ze wspomnianych już wakacji w Egipcie. Policjanci wiedzieli, jakim samochodem się porusza (na początku korzystał z dostawczego mercedesa byłej żony, później z daewoo leganzy). Gdy zobaczyli jego auto przed jednym z banków w Ostrowie Wielkopolskim, domyślili się, co się święci. Zatrzymali B., zanim przygotował kolejny napad.

B. ma wyższe wykształcenie ekonomiczne, jest właścicielem 3 ha ziemi w Bukowcu, gdzie prowadził gospodarstwo agroturystyczne.

– Napadał, bo był zadłużony w bankach i u osób prywatnych – opowiada jeden z policjantów.

W sumie zrabował 169 220 zł. Część pieniędzy przeznaczył na spłatę długów, a część na alimenty na dwójkę dzieci.

W jego aucie policjanci znaleźli pistolet Walther 765 oraz adresy banków. B. grozi do 12 lat więzienia.

54 zarzuty dla kameleona

Śledczy przyznają, że nie mieli dotychczas do czynienia z seryjnym przestępcą, który by tak upodobał sobie napad na banki. Ale jeśli chodzi o liczbę przestępstw, to nie B. jest rekordzistą.

Na Kamilu K., 21-latku z Legnicy, ciążą np. aż 92 zarzuty: kradzieży, włamań, napadów. Tych wszystkich przestępstw dokonał w ciągu zaledwie dziesięciu miesięcy. Włamywał się do samochodów i piwnic. Na kilka miesięcy wyjechał nad morze, gdzie razem z kolegami okradał domki letniskowe, namioty i przyczepy kempingowe.

Z przestępcami rekordzistami mają do czynienia policjanci z Wydziału do Zwalczania Przestępczości Samochodowej Komendy Stołecznej Policji. Absolutnym liderem w ich rankingu jest Marcin R. ps. Rydwanek, lider tzw. grupy praskiej. Ma aż 238 zarzutów, co najmniej tyle też ukradł samochodów. – Choć w jego grupie było dziesięć osób, Rydwanek brał udział w każdej kradzieży – wspomina policjant.

Dariuszowi Ch., kieszonkowcowi i złodziejowi aut, prokuratura postawiła 67 zarzutów kradzieży pojazdów w Warszawie. Kradł kluczyki z płaszczy właścicieli, a następnie odjeżdżał ich samochodami. Grasował w sklepach, hotelach, a nawet w siedzibie kurii warszawskiej przy ul. Miodowej.

54 zarzuty ciążą z kolei na Arturze B. Zdaniem śledczych jego ofiarami było 29 kobiet i 16 mężczyzn, w sumie ukradł im ponad 200 tys. zł. Mężczyzna od kilku lat rozkochiwał w sobie kobiety, następnie je i ich bliskich okradał. Policjanci nazwali go kameleonem, bo podawał się m.in. za lekarza, policjanta, architekta i amerykańskiego żołnierza.

Zawód bandyta

Zdaniem kryminologa prof. Brunona Hołysta osoby, które seryjnie popełniają przestępstwa, uczyniły z tego zawód. – To dla nich stałe źródło dochodów – tłumaczy.

Zauważa przy tym, że gdy przed wojną włamywacz nigdy nie dokonał zabójstwa, to dziś „mamy plebs przestępczy: tu ukradnie, tam pobije czy doprowadzi do wypadku".

Inne zjawisko w świecie przestępczym dostrzega insp. Jerzy Skrycki, emerytowany dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji. Jego zdaniem wśród przestępców panuje coraz bardziej ścisła specjalizacja. – Jeśli ktoś jest w czymś dobry, to nie zamierza tego zmieniać i kontynuuje przestępczą karierę – mówi.  Dodaje, że mnogość przestępstw popełniana przez jedną osobę wynika  z  jej „profesjonalizmu", ale także ze słabości policji.

– Gdyby wcześniej wpadła na trop sprawcy, to nie miałby on możliwości popełnienia kilkudziesięciu czy kilkuset przestępstw – uważa były oficer.

900 razy w gabinecie

O rekordach coraz częściej mówi się w przypadku przestępstw popełnianych przez białe kołnierzyki. Rekordowe mogą być zarówno kwoty, jak i liczba ofiar. Z danych prokuratury wynika np., że w sprawie jednej z piramid finansowych, spółki Finroyal, poszkodowanych jest ponad 1100 osób. Spółka Amber Gold miała zaś oszukać 10 tys. osób.

Zdaniem prof. Hołysta wzrost liczby przestępstw gospodarczych jest zrozumiały.  Przynoszą one największe zyski, a ryzyko wpadki jest wciąż stosunkowo małe (jak pisaliśmy w „Rz", walka z przestępczością gospodarczą ma się stać od tego roku priorytetem policji).

Seryjne przestępstwa to też domena łapówkarzy. Według śledczych lekarz z przychodni w Jędrzejowie między kwietniem a czerwcem 2009 r. przyjął 900 łapówek od pacjentów.  – Brał za wszystko. Za wystawianie recept, wypisywanie zwolnień czy zaświadczenia o niezdolności do pracy  – mówi Rafał Orłowski z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.

Wizyta u doktora trwała około pięciu minut. W ciągu dnia potrafił przyjąć nawet 60 osób.

Był lipiec 2011 roku. 39-letni rolnik z Bukowca w Łódzkiem, właściciel gospodarstwa agroturystycznego, wrócił właśnie z wakacji w Egipcie. Skończyła mu się gotówka, więc jak wielu ludzi w podobnej sytuacji postanowił pójść do banku. Tyle że... z bronią w ręku.

W ten sposób zdobywał pieniądze kilkunastokrotnie w ciągu poprzedniego roku. Tym razem jednak, zanim zdążył zrealizować swój plan, dopadła go policja.

Pozostało 93% artykułu
Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni