Jak dowiedziała się „Rz", Marek Walczak zaraz po upływie terminu wypowiedzenia został w lipcu doradcą prezesa UDT. I choć ani urząd, ani Ministerstwo Gospodarki, któremu UDT podlega, nie chciały nam tego potwierdzić, przyznał nam to sam zainteresowany.
Jak przekonuje, o ponownym zatrudnieniu go zdecydowały jego kompetencje.
Szefem urzędu Marek Walczak był od 2006 r., stanowisko stracił pod koniec marca tego roku. Oficjalnego powodu nie podano. Nieoficjalnie przyczyną była negatywna ocena wydatków urzędu przez NIK. Chodziło głównie o wydatki na usługi doradcze i prawne dla kancelarii zewnętrznych, ale także na promocję i marketing.
Kontrola zaczęła się od zawiadomienia posła Ruchu Palikota Sławomira Kopycińskiego, który zarzucał kierownictwu urzędu „rażącą niegospodarność i rozbuchaną rozrzutność w dysponowaniu środkami publicznymi". Podawał, że w ciągu siedmiu miesięcy UDT wydał na usługi doradcze ponad pół miliona złotych. Posła interesowały też zakupy m.in. kilkudziesięciu zestawów do manicure, skrzynek na wino z akcesoriami, kilkaset apaszek i krawatów.
Podczas kontroli NIK odkrył m.in. „niepełne ewidencjonowanie kosztów działalności certyfikacyjnej uniemożliwiające rzetelne ustalenie jej wyniku finansowego", za niecelowe i niegospodarne uznał wydatki za ponad 1,6 mln zł na zakup usług doradczych, do tego nadmierne wydatki na reklamę (blisko 9 mln zł w latach 2010–2012), w tym zakup upominków: m.in. apaszki, szale, portfele, zestawy do wina czy szachy. NIK stwierdził, że nie mają one związku z popularyzacją bezpiecznej pracy urządzeń technicznych, co jest zadaniem UDT.