Za Polakami pracującymi w Wielkiej Brytanii i pobierającymi zasiłek rodzinny na dzieci przebywające w Polsce wstawił się premier Donald Tusk. Dzisiaj przez 40 minut rozmawiał o tym telefonicznie z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem.
Brytyjski premier kilka dni temu stwierdził, że imigranci z innych krajów Unii powinni być pozbawieni zasiłku rodzinnego, jeśli ich dzieci przebywają w kraju. Policzono, że wszystkich takich dzieci na Wyspach jest 40 tys. a ponad 25 tys. to dzieci polskie. Dziś jednak Cameron powiedział Tuskowi, że swoją wypowiedzią nie chciał stygmatyzować Polaków.
Ale tak naprawdę brytyjski premier nie ma powodów do narzekań, bo liczba Polaków ubiegających się o zasiłki w krajach UE jest od lat podobna, a w Wielkiej Brytanii regularnie spada.
Z danych Ministerstwa Pracy wynika, że w 2012 r. służby socjalne ze wszystkich państw unijnych rozpatrywały 58 208 wniosków dotyczących polskich dzieci mieszkających w kraju. Ta liczba co roku jest zbliżona – w 2011 r. takich wniosków było 48 727, w 2010 r. – 49 329, w 2009 r. – 56 432, a w 2008 r. – 61 842. Pełnych danych za rok 2013 jeszcze nie ma, ale przez trzy kwartały takich wniosków było 45 382. Ile z tych spraw zakończyło się przyznaniem zasiłku, tego polscy urzędnicy nie wiedzą. – Nie zawsze dostajemy informacje o tym, jak zakończyło się postępowanie – tłumaczy „Rz" Agnieszka Zabłocka, kierownik świadczeń rodzinnych Regionalnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdańsku. ROPS zajmują się tylko sprawdzeniem, czy zasiłek z zagranicy rzeczywiście się należy. – Liczba przyznawanych zasiłków to kropla w morzu w stosunku do liczby Polaków, którzy wyemigrowali – mówi prof. Krystyna Iglicka, demograf i rektor Uczelni Łazarskiego.
Z danych GUS wynika, że w 2012 r. na stałe przebywało za granicą ponad 2 mln Polaków.