My, alkoholicy, mamy rozbudowany system kłamstw i zaprzeczeń do tego stopnia, że sami zaczynamy w nie wierzyć. Niegdyś na zawołanie byłem w stanie wymyślić wymówkę usprawiedliwiającą picie. A tu trzeba iść drogą prostą, a nie kluczyć po zakrętach.
Jak pan poradził sobie z alkoholizmem?
Punktem zwrotnym był moment, kiedy żona zapisała się do grupy dla osób współuzależnionych, gdzie pokazali jej, jak należy żyć obok alkoholika. Nagle okazało się, że nikt o mnie się nie martwi, nie dba. Żona namówiła mnie, żebym poszedł do klubu AA. Byłem zdruzgotany pierwszą wizytą, myślałem: „O czym oni gadają? Mnie to nie dotyczy". Z czasem dotarło do mnie, że mam problem z alkoholem. Nie piję od 20 lat.
Czyli terapie są skuteczne?
Alkohol jest wszędzie, dlatego pomóc może jedynie rozmowa. Wszelkie wszywki z anticolu czy esperalu nic nie dają, to tylko chemiczne straszaki, po których w głowie nic się nie zmieni. Znałem osoby, które tego nie rozumiały. Palę im teraz znicze na Wszystkich Świętych.
—rozmawiał Łukasz Lubański