Reklama
Rozwiń
Reklama

Od krzyku i klapsa do śmierci. Rośnie liczba przypadków znęcania się nad dziećmi

Mimo zaostrzenia kar z roku na rok rośnie liczba przypadków znęcania się nad dziećmi. Są też coraz bardziej drastyczne.

Publikacja: 15.05.2023 03:00

Pogrzeb 8-letniego Kamila odbył się w sobotę 13 maja, w Częstochowie

Pogrzeb 8-letniego Kamila odbył się w sobotę 13 maja, w Częstochowie

Foto: Waldemar Deska/pap

Śmierć poparzonego na śmierć ośmioletniego Kamila z Częstochowy, która wydarzyła się pod nosem służb odpowiedzialnych za ochronę dzieci – od sądów, przez policję, po służby socjalne i kuratorskie – po raz kolejny zwróciła polityczną i społeczną uwagę na system, który nie działa, mimo iż od lat jest poprawiany. Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że z roku na rok rośnie liczba przypadków znęcania się nad członkami rodziny, zwłaszcza nad dziećmi do lat 16. W 2021 r. doświadczyło tego 1947 małoletnich chłopców i 1848 dziewczynek. To o 500 więcej niż w 2020 r. i o 900 – w ciągu dwóch ostatnich lat. Wzrasta również liczba zgwałceń dziewczynek do lat 16 – jest ich blisko dziewięć razy więcej niż chłopców. W 2021 r. było takich zdarzeń aż 306, chłopców – 42 przypadki.

Gehenna dzieci

Anna W., mama Blanki z Olecka, brała narkotyki i nadużywała alkoholu. Sąd odebrał jej trójkę starszych dzieci, a po narodzinach do rodziny zastępczej trafiła także Blanka. Wróciła, bo matka poszła na odwyk, co docenił sąd. Po kilku miesiącach matka skatowała dziewięciomiesięczną córkę, a na koniec udusiła. Dostała 25 lat więzienia.

Czytaj więcej

Pogrzeb 8-letniego Kamila. "Wszyscy staliśmy się rodziną Kamilka"

Wyjątkowego bestialstwa – wielokrotnego zgwałcenia – dopuścili się rodzice dziewczynek z Kłodzka w wieku dwóch i czterech lat – właśnie ruszył ich proces. 29-letni ojciec, już karany za pedofilię, wpadł w akcji Europolu. Z kolei 2,5-letni Daniło był przez ojczyma i matkę (parę Ukraińców mieszkających w Stalowej Woli) bity i gwałcony. Nieprzytomny trafił do szpitala. Przeżył, ale ma uszkodzony mózg.

Powody sadyzmu wobec własnych lub przysposobionych dzieci są różne, choć – jak przyznają kuratorzy sądowi – zawsze wynikają z dysfunkcji rodziców, na którą nie ma szybkiej reakcji służb.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Prof. Hołyst: Zabili Kamilka, Polacy gotowi do samosądu

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę w ostatnim raporcie „Dzieci się liczą 2022” wskazuje, że przemocy ze strony bliskich dorosłych (głównie od ojców) doświadcza aż 41 proc. dzieci – co trzeci fizycznej, co piąty psychicznej. To tyle samo ile cztery lata temu – mimo zaostrzenia prawa, czyli wprowadzonego pięć lat temu obowiązku (pod groźbą trzech lat więzienia) zgłaszania krzywdy dziecka, np. gwałtu czy ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Od 2010 r. w Polsce nie można stosować kar cielesnych – ale połowa rodziców dała klapsa dziecku co najmniej raz, 32 proc. – kilkakrotnie, a 4 proc. często.

Nawet kiedy są zwiastuny przemocy i zagrożenie życia, dzieci rzadko zabiera się z domów – np. w 2021 r. do placówek lub rodzin zastępczych trafiło 1335 dzieci. W Polsce dzieci odbiera się w ostateczności, często za późno.

Rodzina Kamila od 2021 r. była pod kuratelą miejskiego ośrodka pomocy społecznej, który dwukrotnie (ostatni raz w 2022 r.) – kierował do sądu rodzinnego wnioski o pieczę zastępczą nad piątką dzieci. Ale rodzina zniknęła – wyjechała do Olkusza, wróciła po kilku miesiącach.

Sąd rodzinny nie widział podstaw do odebrania im dzieci, dziś twierdzi, że tragedii nie dało się przewidzieć.

Jednak symptomy były. Chłopiec trzykrotnie uciekał z domu, ostatnio w listopadzie 2022 r. zziębnięty w piżamie stał na przystanku. Szpital powiadomił sąd rodzinny. W marcu 2023 r. został skatowany przez ojczyma, w maju zmarł.

Reklama
Reklama

– Zaniedbania służb tutaj aż krzyczą. Nie wymieniają się informacjami, ich działania są pozorowane – mówi Mirosława Kątna, psycholog, była posłanka. I dodaje: – W sprawie Kamila było wiele czytelnych symptomów. Przyszedł do szkoły ze złamaną ręką, z poparzoną głową, śladami przypaleń. Jak można było tego nie widzieć. To jak w złym matrixie, nikt nie miał odwagi ani gotowości zadziałać. Przy braku reakcji służb to musiało eskalować – zaznacza Kątna.

Uważa, że potrzebny jest system monitorowania losów dzieci z rodzin zagrożonych przemocą. – Żeby informacje o czynnikach ryzyka w rodzinie szły „za dzieckiem”, by po wyjeździe do innego miasta tamtejsze służby miały wiedzę o przemocy i mogły zareagować. W sprawie Kamila ślad się urywał między Olkuszem a Częstochową – dodaje Kątna.

– Ucieczki podopiecznych to stały i znany sposób na uniknięcie kłopotów. Zanim służby i sąd w nowym miejscu zamieszkania otrzymają sprawę, mijają tygodnie. A rodziny z przemocą dobrze się kamuflują – mówi nam kuratorka rodzinna z dużego miasta.

Może dlatego – jak wskazują dane KGP – spada liczba zgłoszeń do niebieskiej karty. Policja zakłada ich najwięcej (mogą też zrobić to szkoła, szpital, MOPS) – w ubiegłym roku założyła tylko 61 tys. – o blisko 3 tys. mniej niż rok wcześniej), objęły one 71 tys. osób – co szósta to dziecko (w 2014 r. było 77 tys. kart ze 105 tys. ofiar).

Będzie szybsza reakcja

Już w czerwcu wchodzą zmiany, która mają pozwolić służbom szybciej reagować na krzywdę dziecka.

Od 2010 r. obowiązuje artykuł 12a ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, który pozwala pracownikowi socjalnemu na odebranie dziecka w razie jego „bezpośredniego” zagrożenia życia lub zdrowia.

Reklama
Reklama

– Kiedy jest „bezpośrednie” zagrożenie – to kwestia ocenna. Dlatego przepis jest rzadko stosowany. To zawiodło w sprawie Kamila. Ale już 22 czerwca wchodzi w życie nowelizacja tego przepisu, która wykreśla wyraz o „bezpośrednim” zagrożeniu. Po zmianie pracownik socjalny będzie mógł interweniować natychmiast, bez czekania na sąd – mówi nam dr Grzegorz Wrona, adwokat, specjalista przeciwdziałania przemocy w rodzinie.

Trwająca po śmierci ośmiolatka dyskusja skupia się na zaostrzeniu kar, a rząd zapomniał, że wprowadza ważną zmianę. – Druga ważna rzecz to stworzenie mechanizmu przepływu informacji pomiędzy ośrodkami pomocy społecznej a sądami. Dziś tylko wymieniają się pismami. W sprawie Kamila sąd opierał się na opinii kuratora sądowego, a rodzina była pod opieką pomocy społecznej – wskazuje mec. Wrona.

– Często decyzja o odbiorze dziecka z rodziny z powodu zaniedbania czy zagrożenia trwa miesiącami, bo nie ma rodzin zastępczych – dodaje kuratorka.

Nowelizacja obejmie też niebieskie karty. – Nastąpi rewolucja. Będą nowe karty, procedura obejmie nowe osoby, a dzieci – z automatu. Policjant będzie miał obowiązek usunąć sprawcę przemocy z domu, a pracownik socjalny – zabezpieczyć dziecko. Karta stanie się narzędziem, wymusi działania – uważa dr Wrona.

Dziś kurator może wejść do rodziny objętej nadzorem o każdej porze bez uprzedzenia. Ale pracownik społeczny na wywiad – już nie, nawet gdy ma sygnał o krzywdzeniu dzieci.

Reklama
Reklama

Prawo zobowiązuje kuratorów do zaledwie jednej wizyty w miesiącu w rodzinie. – To stanowczo za mało – przyznaje kuratorka.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
„Obietnice bez pokrycia”. Szefowie związków wystawili rządowi brutalną ocenę za 2025 rok
Społeczeństwo
Historyczny debiut „dziewiętnastki”. Tramwaje Warszawskie wracają na Rakowiecką
Społeczeństwo
Co czeka zagraniczne oddziały Instytutu Pileckiego
Społeczeństwo
Polacy nie mówią „nie” związkom homoseksualnym
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama