Szykują kanapki, segregują i pakują dary, na noclegownie przerabiają remizy, hale, biblioteki. Gdyby chcieć oszacować skalę pomocy w Polsce dla Ukraińców, można liczyć ją w setkach milionów złotych, a liczbę zaangażowanych – w miliony osób. Gminy każdego dnia zbierają potrzebne rzeczy także dla miast w Ukrainie – np. w Katowicach zebrano już 150 ton darów, które pojechały do Lwowa i Kijowa.
Chętni skrzykują się na portalach społecznościowych, przez łańcuszek znajomych „z potrzeby serca”.
W Miętnem pod Garwolinem na Mazowszu w hotelu jest około 100 uchodźców, a kilkoro przyjęły mieszkające tu rodziny, duża grupa jest zakwaterowana także w pobliskiej Wildze w ośrodkach wczasowych. Pomoc organizują m.in. kobiety z koła gospodyń wiejskich oraz strażacy z miejscowej OSP.
– Nastawiamy się na pomoc celową, żeby zapewniać akurat to, co w danej chwili jest potrzebne, czyli żywność długoterminową, ubrania, pieluszki, zorganizowaliśmy latarki czołówki. Leki i środki medyczne poszyły do starostwa i stamtąd zostały rozwiezione – mówi Anna Lewandowska z koła w Miętnem.
Dary trafiają do świetlicy w OSP. – Jak dowiadujemy się, że komuś coś jest potrzebne, to szukamy tego i dostarczamy – dodaje Natalia Kot z OSP w Miętnem.