Ylva Johansson, unijna komisarz spraw wewnętrznych, w czwartek wieczorem spotka się na lotnisku w Warszawie ze swoim polskim odpowiednikiem Mariuszem Kamińskim. To rozmowa, o którą gabinet Szwedki zabiegał od kilku dni, ostatecznie dojdzie do niej w trakcie przesiadki komisarz wracającej ze Słowenii do Brukseli. Johansson ma dla Polski jasny przekaz: dobrze robi, zdecydowanie chroniąc granice UE, ale potrzeba więcej przejrzystości. Ten drugi postulat to efekt zaniepokojenia KE zgonami imigrantów i brakiem informacji z terenu objętego stanem wyjątkowym. – Na granicy z Białorusią panuje bardzo trudna sytuacja, będę otwarcie o tym rozmawiać z ministrem. Sądzę, że potrzebujemy większej przejrzystości – powiedziała Johansson. – Dobrym pomysłem byłoby zaproszenie Frontexu (unijna służba ochrony granic – red.). Po pierwsze, dlatego że to także granica UE. Po drugie, oni mają doświadczenie i wiedzę o siatkach przemytników. To jest oczywiście decyzja polskiego rządu, ale podniosę ten temat – dodała.

Komisja Europejska bardzo ostrożnie obchodzi się z Polską i jej sposobem zarządzania kryzysem migracyjnym na granicy z Białorusią. Znacząca część wypowiedzi unijnej komisarz dotyczyła tego, że priorytetem jest zdecydowana ochrona granic. I że Łukaszenko to desperat, któremu w żadnym razie nie należy ustępować. Bo wykorzysta słabość i zaatakuje jeszcze mocniej. - Pamiętajmy o roli Łukaszenki, jest zdesperowany, używa ludzi. Nie możemy mu ulec – powiedziała Johansson. Według niej imigranci wciągani są w pułapkę. Sprowadza się ich na Białoruś, tam lokuje w eleganckim hotelu w Mińsku, a następnie przewozi autokarami i policyjnymi samochodami na granicę, gdzie wypychani są na terytorium UE. Jednocześnie blokuje im się drogę powrotną. Prezydent Białorusi używa imigrantów jako instrumentu odwetu za sankcje gospodarcze wprowadzone po tym, jak tłumił demokratyczne protesty i do więzień wsadził protestujących. UE zaostrzyła jeszcze kurs wobec niego, bo dodatkowo zniesie ruch bezwizowy dla dyplomatów i przedstawicieli rządu.

Czytaj więcej

Tajne czujniki na migrantów. Straż Graniczna wystąpiła o nie do premiera

Ale ogólne poparcie dla twardego kursu na granicy nie oznacza, że Bruksela nie przejmuje się krytyką polskiego rządu płynącą ze strony organizacji pozarządowych. Dlatego chciałaby się dowiedzieć, co dzieje się na granicy, i chciałaby tam mieć swoich ludzi. Tak jak ma 108 osób z Frontexu na granicy litewskiej i 8 na granicy łotewskiej. Za każdym razem jednak to rząd musi wystąpić o pomoc, a polskie władze uważają, że poradzą sobie same. Johansson proponuje też, żeby na granicę dopuścić szefa Frontexu, unijnej agencji ochrony granic, która zresztą ma siedzibę w Warszawie.

Szwedzka komisarz była też pytana o przypadki tzw. push back, czyli wypychania imigrantów już z terytorium UE na drugą stronę granicy. Litwa zaapelowała, żeby w wyjątkowych wypadkach je zalegalizować, Polska już je praktykuje na podstawie wprowadzonych właśnie przepisów. Bruksela przyznaje, że unijny zakaz takich działań miał dotyczyć sytuacji, gdy pojedynczy ludzie stawiają się na granicy i proszą o azyl. A nie szantażu zorganizowanego przez reżim sąsiedniego państwa. Johansson powiedziała, że chciałaby, aby unijni eksperci przeanalizowali razem z polską stroną nową legislację.