Dane holenderskich pedofilów, którzy już odbyli karę więzienia lub wciąż przebywają za kratami, zamieściła organizacja Stopkindersex. Jej strona stopkindersex.webs.com zaczęła działać w piątek. Organizacja, która walczy z przemocą seksualną wobec dzieci, umieściła ją na amerykańskim serwerze, bo holenderskie prawo zabrania ujawniania danych osób skazanych. – Chcemy chronić dzieci. Wyręczamy w tym rząd oraz sądy, które karzą jednego pedofila na stu. Większość ludzi uczy się na błędach, ale pedofile ciągle popełniają te same i pozostają na wolności – mówi „Rz” Yvonne van Hertum ze Stopkindersex.
Informacja o istnieniu strony szybko obiegła Holandię. Setki osób zaczęły sprawdzać, czy ich sąsiad nie jest pedofilem. Z powodu przeciążenia serwis trzeba było chwilowo zamknąć. Pedofile odczuli to na własnej skórze. W sobotę w miasteczku Landgraaf ktoś powybijał szyby w mieszkaniu jednego z nich. Inny odebrał kilka telefonów, w których ktoś groził mu śmiercią. – W żadnym wypadku nie zachęcamy do przemocy. – tłumaczy pani van Hertum.
[wyimek]– Chcemy chronić nietykalność dzieci – twierdzi organizacja, która ujawniła dane pedofilów. By obejść holenderskie prawo, zrobiła to na serwerze w USA[/wyimek]
Jak wynika z sondażu przeprowadzonego w styczniu, 37 proc. Holendrów uważa, że zdjęcia i dane pedofilów trzeba publikować w Internecie. Aż 70 proc. chciałoby, by informacje o gwałcicielach dzieci były przekazywane firmom sprzedającym lub wynajmującym mieszkania.
Jednak pomysł ujawniania danych przestępców seksualnych nie podoba się rządowi ani zwłaszcza holenderskiej partii Dobroczynność, Wolność i Różnorodność, znanej jako ugrupowanie pedofilów.