Położony na południu Lubelszczyzny Godziszów sześć lat temu powiedział „nie” Unii Europejskiej. Podczas referendum akcesyjnego 88 proc. wyborców przy ponad 70-proc. frekwencji głosowało przeciw wejściu Polski do UE. To był krajowy rekord. – Nikt tu do nas nie przyjeżdżał, nie tłumaczył, o co w tej Unii chodzi – wspomina ks. Józef Krawczyk, proboszcz parafii Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus.
Od tego czasu spokój miejscowym rolnikom wciąż zakłócają dziennikarze. – Ostatnio telewizja ze Szwajcarii kręciła tutaj program – mówi Łukasz Zielonka z urzędu gminy. Sam wójt rozmawiać nie chce. – My tu mamy ważniejsze problemy niż tłumaczenie się z tej całej Unii – mówi jego podwładny.
Ks. Krawczyk: – Mówią o nas: ciemnogród, Białoruś, choć jesteśmy otwarci na świat. Ludzie stąd jeżdżą do pracy po całej Europie. A w Zambii, gdzie jest nasz misjonarz, parafianie z Godziszowa wybudowali szkołę.
Po referendum ludzie byli źli. Niektórzy do dziś klną, gdy słyszą o Unii. – Cena żywca niska, paliwo i nawozy drogie, a dopłaty bezpośrednie nawet różnicy po podwyżkach nie pokryły, psiakrew! – denerwuje się jeden z rolników.
Złość mieszkańców rozładowywał wtedy proboszcz. – Poświęciłem temu tematowi kazanie. Tłumaczyłem, że w demokracji wybór większości trzeba szanować – mówi. Zaapelował do parafian, by korzystali z dobrodziejstw Unii.