Brytyjski polityk coraz droższy

W żadnym sektorze w Wielkiej Brytanii liczba miejsc pracy nie rosła w takim tempie jak w polityce

Publikacja: 15.07.2009 04:31

?Lider nacjonalistycznej BNP Nick Griffin 9 czerwca został obrzucony jajkami podczas konferencji dla

?Lider nacjonalistycznej BNP Nick Griffin 9 czerwca został obrzucony jajkami podczas konferencji dla prasy przed parlamentem

Foto: Getty Images

W ciągu ostatnich 30 lat liczba profesjonalnych polityków wzrosła w Wielkiej Brytanii aż dziesięciokrotnie. Jest ich już prawie 30 tysięcy, a Skarb Państwa wydaje na ich utrzymanie pół miliarda funtów rocznie. Skandal wisi w powietrzu, bo brytyjskie partie zgodnie zapewniały, że chcą odchudzać administrację państwową. Przy okazji ujawniono, że dzięki tworzeniu nowych etatów do partyjnych kas płynie szeroki strumień pieniędzy. Powszechna jest bowiem praktyka pobierania przez partie haraczu od polityków obsadzanych na wszystkich możliwych szczeblach władzy.

– Zdecydowanie nie zgadzamy się na wyprowadzanie pieniędzy podatników do budżetów partyjnych za pomocą lokalnych urzędników. To jest po prostu nieuczciwe – mówi „Rz” Mark Wallace z TaxPayers Association. Jego zdaniem zmuszanie polityków do opłacania składki z publicznych pieniędzy to wprowadzenie tylnymi drzwiami finansowania partii z kieszeni podatników.

[wyimek]30 tysięcy polityków muszą utrzymać brytyjscy podatnicy[/wyimek]

[srodtytul]Tysiące dla samorządów[/srodtytul]

Najnowsze informacje o tym, ile politycy kosztują podatników, stały się jawne dzięki ustawie o swobodzie informacji (Freedom of Information Act). Dzięki niej Brytyjczycy się dowiedzieli, że w parlamencie pracuje nie 1386 deputowanych Izby Gmin i Izby Lordów, jak uczyli się w szkole, ale aż 4700 osób – większość to różnego rodzaju doradcy. Najwięcej stanowisk związanych z partiami politycznymi znajduje się w lokalnych samorządach. Do obsadzenia jest tam aż 22 tysiące etatów.

Do znacznej rozbudowy stanowisk politycznych przyczyniła się reforma Partii Pracy, która postanowiła zdecentralizować władzę i utworzyć parlamenty lokalne w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.

– To był dobry krok, który pomógł lokalnym społecznościom uwierzyć w siebie i swoje możliwości. Najlepiej można to zobaczyć w Szkocji i Walii, ludzie tam chętniej płacą podatki, z których zyski idą do ich parlamentów, niż do parlamentu w Londynie – mówi Wallace.

Ale dzięki tworzeniu nowych szczebli władzy mieszkańcy malutkiej wyspy Skye w Szkocji, która ma 10 tysięcy mieszkańców, mogą głosować w wyborach bezpośrednich aż na 19 swoich reprezentantów: czterech posłów w radzie regionu Highland (Highland Council), ośmiu w szkockim parlamencie, jednego w parlamencie w Londynie i sześciu szkockich eurodeputowanych w Parlamencie Europejskim.

Zdaniem ekspertów Brytyjczycy nie widzą jednak, aby problemy w ich miasteczkach czy dzielnicach były przez to szybciej rozwiązywane. Dlatego frekwencja w wyborach lokalnych w wielkiej Brytanii należy do najniższych w Europie. – Decentralizacja władzy była świetnym pomysłem. Ale w innych miejscach, m.in. w lokalnych radach, trzeba ciąć – mówi „Rz” Shane Greer, komentator polityczny i wydawca magazynu „Total Politics”.

– Musimy się zajmować budową dróg, szkołami, opieką społeczną. Zmniejszenie liczby rad i zasiadających w nich polityków oznaczałoby, że obsługa klientów i kontakt ze społeczeństwem byłyby na dużo gorszym poziomie – przekonuje natomiast Jenny Tozer z samorządu lokalnego hrabstwa Derbyshire.

[srodtytul]Haracz dla partii[/srodtytul]

Najwięcej kontrowersji może jednak wywołać finansowanie partii, które utrzymują się głównie ze składek członkowskich i dotacji sympatyków.

W 2006 roku wybuchł skandal, kiedy się okazało, że Partia Pracy przyjmowała milionowe dotacje na kampanię wyborczą od bogatych sponsorów, a w zamian umieściła kilku na liście kandydatów do tytułów lordowskich. Kilka tygodni temu aferę wywołały wydatki posłów, którzy za publiczne pieniądze finansowali swoje najbardziej wyrafinowane zachcianki. Teraz okazuje się, że partie pobierają 10-procentowy podatek od swoich przedstawicieli na wszystkich szczeblach władzy.

Do ściągania haraczu przyznają się laburzyści i Liberalni Demokraci. Torysi zapewniają, że zrezygnowali z tej formy finansowania partii, ale jak nieoficjalnie mówią BBC samorządowcy konserwatystów, istnieje „ogólnie przyjęty zwyczaj dokonywania takich wpłat”. – Jeśli jesteś członkiem partii, musisz ją wspierać. W Wielkiej Brytanii są przecież profesje, których wykonawcy działają na tej samej zasadzie, na przykład prawnicy – przekonuje Greer.

W ciągu ostatnich 30 lat liczba profesjonalnych polityków wzrosła w Wielkiej Brytanii aż dziesięciokrotnie. Jest ich już prawie 30 tysięcy, a Skarb Państwa wydaje na ich utrzymanie pół miliarda funtów rocznie. Skandal wisi w powietrzu, bo brytyjskie partie zgodnie zapewniały, że chcą odchudzać administrację państwową. Przy okazji ujawniono, że dzięki tworzeniu nowych etatów do partyjnych kas płynie szeroki strumień pieniędzy. Powszechna jest bowiem praktyka pobierania przez partie haraczu od polityków obsadzanych na wszystkich możliwych szczeblach władzy.

Pozostało 87% artykułu
Społeczeństwo
„Niepokojąca” tajemnica. Ani gubernator, ani FBI nie wiedzą, kto steruje dronami nad New Jersey
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Antypolska nagonka w Rosji. Wypraszają konsulat, teraz niszczą cmentarze żołnierzy AK