Nadgraniczną ulicę z haseł neonazistów: „Zatrzymać polską inwazję”, oczyścił Frank Gottschlisch, szef polsko-niemieckiego stowarzyszenia przedsiębiorców.

– Zareagowałem na łamanie prawa, co dawno już powinien był zrobić magistrat – mówił Gottschlisch. Obrażające Polaków plakaty Narodowodemokratycznej Partii Niemiec wiszą w Görlitz od końca maja. Gdy identyczne na początku września zawisły w innym nadgranicznym mieście – Löcknitz, tamtejsze władze uznały, że są wzywaniem do nienawiści.

– W Löcknitz plakaty zniknęły po kilku dniach, w Görlitz ratusz twierdzi, że nie może zakazać NPD głoszenia poglądów – dziwi się Mariusz Klonowski, działacz stowarzyszenia i współorganizator akcji ściągania plakatów. W poniedziałek z Gottschli- schem i innymi działaczami udał się do nadburmistrza Görlitz Joachima Paulicka z prośbą, by zareagował tak jak władze w Löcknitz. Ale ten nie znalazł dla nich czasu. Działacze ogłosili więc, że jeśli nie doczekają się reakcji do południa w czwartek, zaczną zdejmować plakaty.

Osiem trafiło do prokuratury w Görlitz. Są dowodami, których ta zażądała od Gottschlischa. Dwa dni wcześniej w imieniu stowarzyszenia złożył on doniesienie o przestępstwie popełnionym przez Andreasa Storra, radnego z NPD, podpisanego pod antypolskimi hasłami, oraz nadburmistrza, który nie reaguje na zawiadomienia mieszkańców i toleruje łamanie prawa. Po ponad 20 min oczekiwania na kompetentnego urzędnika działacze zostawili dowody w portierni.

Sprawą zajął się też europoseł PiS Ryszard Legutko. W piśmie do Komisji Europejskiej poru- szył kwestię legalności NPD w kontekście kampanii naruszających prawa człowieka.