Wczoraj Sąd Rejonowy w Szamotułach zdecydował, że Róża może wrócić do biologicznych rodziców. Tym samym cofnięta została decyzja z lipca. Wówczas ten sam sąd zdecydował o natychmiastowym umieszczeniu dziecka w rodzinie zastępczej.
Powód? W domu Szwaków panował bałagan, matka była niezaradna i apatyczna, zaś ojciec stary i zapracowany. Wydając orzeczenie, sędzia oparła się na opinii położnej środowiskowej oraz raportach kuratorów, którzy od dawna interesowali się rodziną.
Wczorajszą zgodę na powrót dziecka, obwarowała licznymi nakazami. Rodzina musi zostać objęta nie tylko opieką kuratora, ale i pracowników Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej we Wronkach. Przedstawiciele obydwu instytucji zostali zobligowani do składania cotygodniowych raportów.
- Na pewno sobie ze wszystkim poradzimy - zapewniał Władysław Szwak. Tymczasem nie milkną komentarze w tej sprawie. - Sąd podjął dobrą decyzję. Dziecku potrzebna jest przede wszystkim miłość, a nie sterylna czystość. Jeśli damy tej rodzinie trochę spokoju, ma szansę, by zacząć funkcjonować normalnie - podkreśla w rozmowie z ,,Rz" Tatiana Ostaszewska - Mosak, psychoterapeuta i psycholog kliniczny.
Jej zdaniem zamieszanie wokół Róży wcale nie musi się odbić niekorzystnie na dziecku. - Na szczęście sytuacja została w porę opanowana. Róża jest jeszcze maleńka. Dobrze, że w porę wróciła do rodziców - uważa. Tymczasem Joanna Kluzik-Rostkowska, minister pracy i polityki społecznej w rządzie PiS nie ma wątpliwości: - Takich przypadków jest w Polsce zdecydowanie więcej. Ten znalazł szczęśliwy finał tylko dzięki zainteresowaniu mediów - przekonuje w rozmowie z ,,Rz". Według niej gruntownej zmiany wymaga cały system. - Należy zreorganizować ośrodki pomocy społecznej tak, by jeden pracownik socjalny nie miał pod opieką kilkudziesięciu rodzin. W ten sposób nie pomoże żadnej.