Konkurs na stanowisko naczelnika urzędu skarbowego składa się z dwóch części. Pierwsza to pisemny sprawdzian ze znajomości prawa (np. umiejętności napisania decyzji podatkowej czy wskazania, jakim podatkiem powinna być objęta dana czynność), druga ustny sprawdzian – umiejętności m.in. kierowania zespołem, które kandydat ma zaprezentować komisji.
Okazuje się jednak, że nawet nieprzebrnięcie przez pierwszą część konkursu nie przekreśla kariery niedoszłego naczelnika w aparacie skarbowym. Dlaczego? Praktyka jest bowiem taka, że ma on zapewnione bezpieczne lądowanie.
Nierzadko dyrektor właściwej izby skarbowej daje mu na otarcie łez stanowisko zastępcy naczelnika albo p. o. zastępcy – bywa, że w tym samym urzędzie. Jak ustaliliśmy, np. dyrektor Izby Skarbowej w Katowicach powołał na stanowiska zastępców naczelnika trzy osoby, które przystąpiły w lipcu do konkursu, ale poległy już w pierwszej jego części.
W taki sposób z p.o. naczelnika Pierwszego Śląskiego Urzędu Skarbowego w Sosnowcu Marcin Kuś został p.o. zastępcy naczelnika w tym urzędzie. Marek Grabowski, do 26 lipca 2009 r. p.o. naczelnika urzędu w Zabrzu, objął stanowisko zastępcy naczelnika urzędu w Sosnowcu. A Maria Dzieżok, p.o. naczelnika Drugiego Urzędu Skarbowego w Katowicach, trafiła na stanowisko p.o. zastępcy naczelnika w urzędzie w Bytomiu. P.o. dyrektora śląskiej Izby Skarbowej była wczoraj dla nas nieosiągalna.
Z kolei w Lubelskiem po lipcowym konkursie dwie osoby zamieniły stanowisko p.o. naczelnika (w urzędach w Kraśniku i w Lubartowie) na stanowisko zastępcy w tych urzędach.