Łukasz Binek z Gubina (Lubuskie) ma 27 lat. Od pewnego czasu poszukuje pracy. Piątek może się dla niego okazać przełomowy. Wszystko za sprawą Mobilnego Centrum Pracy, które przez dwa dni gościło w jego rodzinnym mieście. – Jest szansa, żebym wyjechał do Niemiec i zaczął pracować jako operator wózka widłowego. Chcę z niej skorzystać, zarobić, poukładać sobie życie – mówi Łukasz.
Centrum mieści się w samochodzie zwanym rekrutobusem. Auto należy do jednej ze śląskich agencji pracy Personnel International. Od kilku dni krąży po przygranicznych rejonach, szukając chętnych na wyjazd za Odrę. – Od ręki możemy zaoferować pracę dla 50 osób. Duże centrum logistyczne w Niemczech poszukuje pracowników magazynowych i osób, które umiałyby obsługiwać wózki widłowe – opowiada Jędrzej Prus ze śląskiej agencji. – Oferta jest o tyle atrakcyjna, że to tylko 60 kilometrów od Gubina. Chętni nie będą się więc musieli przeprowadzać.
– Każdego dnia pojawia się u nas od kilku do kilkunastu osób. Część z nich tylko pyta o pracę, przegląda oferty, część jednak decyduje się na wyjazd – dodaje Magdalena Rybczyńska z ekipy obsługującej Mobilne Centrum Pracy.
Śląska agencja nie jest wyjątkiem. Od maja, gdy Niemcy otworzyli swój rynek pracy, tereny przygraniczne stały się dla pośredników łakomym kąskiem.
Kamil Kuśnierek z Gubina dwa lata temu skończył studia. Mniej więcej rok temu postanowił, że będzie zarabiał właśnie na wysyłaniu pracowników na Zachód. – Spodziewałem się, że po 1 maja agencje pośrednictwa zaczną wyrastać jak grzyby po deszczu – opowiada „Rz". – Dlatego przez długie miesiące solidnie przygotowywałem projekt. Teraz sam mogę sobie być księgowym i kadrowym, mam kontakty z niemieckimi firmami i rozeznanie potrzeb tamtego rynku.