Dla 20 proc. warszawskich licealistów działalność społeczna to radość i satysfakcję, dla 18 proc. to nowe doświadczenia, dla ponad 15 proc. lepsze perspektywy na przyszłość - wynika z badań przeprowadzonych przez Studenckie Koło Naukowe Badań Marketingowych "Chi Kwadrat" Uniwersytetu Warszawskiego. Badania zrobiono na zlecenie Fabryki Energii Społecznej, organizującej warsztaty dla uczniów, którzy chcą realizować społeczne inicjatywy.
Licealiści pytani o to czy w ostatnim roku brali udział w choć jednej formie zaangażowania społecznego, chętnie odpowiadali twierdząco. Taką odpowiedź wybrało blisko 70 proc. badanych. – Tak dobrze nie jest – powątpiewa Jacek Siadkowski, student i kierownik projektu "Tłocznia" , którego celem jest stworzenie w Warszawie młodzieżowego think tanku, miejsca, gdzie młodzi ludzie znaleźliby wsparcie dla swoich pomysłów na działalność społeczną. – Wielu młodych raz w roku bierze udział w kweście WOŚP i uważa, że działalność społeczną ma już odhaczoną – wyjaśnia Siadkowski.
Młodzi rzeczywiście najczęściej deklarowali udział w akcjach charytatywnych 38 proc., czy pomoc innej osobie w nauce - 28 proc. Ale już do pracy w samorządzie szkolnym przyznaje się zaledwie 14 proc. uczniów, tylko 17 proc. brało udział w szkolnym wolontariacie, a w fundacjach i stowarzyszeniach udziela się jedynie 7 proc.
Dlaczego? 59 proc. licealistów wskazywało, że aktywność społeczna wymaga poświecenia dużej ilości czasu. Ponad 48 proc. boi się nadmiaru obowiązków. Młodzi twierdzą też, że nie wiedzą co mogliby robić. Blisko połowa uważa, że brakuje informacji jak można się włączyć w działalność fundacji czy organizacji, dla prawie 43 proc. badanych organizacje to zamknięte grupy ludzi. – To raczej wymówi – mówi „Rz" prof. Jacek Kurzępa, socjolog młodzieży z SWPS i ekspert europejskiego programu "Młodzież w działaniu". – Organizacje proponują młodym różne formy działania. W szkołach często wiszą plakaty, leżą ulotki. Do działania zachęca harcerstwo, czy grupy przy parafiach – wylicza prof. Kurzępa i dodaje, że młodzi deklarują, że mogliby się zaangażować, ale za tym nie idą czyny. – Nasza młodzież szybko się zniechęca. Często aktywność kończy się, gdy trzeba przygotować np. plakat czy transparent na wspólną akcję – opowiada socjolog.
- Ale pokłady energii w młodych ludziach są – zaznacza Siadkowski i podaje za przykład projekt którym kieruje. Rok temu zaczynali w siódemkę. Dziś „Tłocznia" ma już 30 aktywistów. Przez rok pracowali nad stworzeniem młodzieżowej klubokawiarni, prowadzili warsztaty w szkołach o staraniach stolicy w wyścigu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, teraz przygotowują festiwal. – Poziom zaangażowania młodych ludzi to kwestia tego, czy organizacje, nauczyciele i wykładowcy akademiccy potrafią zaoferować coś co ich zainspiruje, wyda się fajne i pełne sensu – uważa prof. Anna Giza-Poleszczuk specjalistka w dziedzinie kapitału społecznego z Uniwersytety Warszawskiego.