Kłopoty z wydawnictwem M

Autorzy książek skarżą się, że oficyna im nie płaci. Ta tłumaczy się problemami finansowymi

Publikacja: 23.07.2011 03:04

Gen. Roman Polko twierdzi, że za książkę „Armia. Instrukcja obsługi” (na zdjęciu podczas jej promocj

Gen. Roman Polko twierdzi, że za książkę „Armia. Instrukcja obsługi” (na zdjęciu podczas jej promocji na targach w 2009 r.) otrzymał od wydawnictwa M „jakieś grosze” „rzucone po to, aby zamknąć mu usta”

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Wydawnictwo M to znana na rynku książek katolickich oficyna prywatna. Rocznie wydaje dziesiątki tytułów, w tym wiele wartościowych, otrzymuje nagrody, w gronie autorów ma papieża Benedykta XVI. Ale jest druga strona medalu – są autorzy, którzy miesiącami lub latami dobijają się do wydawnictwa o honoraria. Z różnym skutkiem.

Do sądu i prokuratury

W lipcu sprawę va banque postawił Piotr Suchodolski, rzeźbiarz, grafik i autor okładek do książek. – Po wielu miesiącach prób odzyskania zaległych honorariów, niektóre sięgały dwóch lat, postawiłem prezesowi ultimatum: albo otrzymam należne mi honoraria do końca miesiąca, albo złożę doniesienie do prokuratury o wyłudzenie – mówi Suchodolski.

Poskutkowało. Wydawnictwo zobowiązało się wypłacić pieniądze do końca lipca.

– Gdy w czasie targów książki w Krakowie na billboardach promocyjnych wydawnictwa ujrzałem kilka okładek mojego autorstwa, choć za żadną z nich nie otrzymałem wynagrodzenia, poczułem się oszukany – wspomina Suchodolski. – Nie jest właścicielem praw autorskich ten, kto ich nie kupił. A zatem wydawnictwo nadużyło zaufania i złamało prawo.

Piotr Oleś, prezes oficyny, której właścicielem jest Jan Paluch, potwierdził „Rz" w środę, że porozumiał się z Suchodolskim w sprawie wypłacenia pieniędzy: – Spotkaliśmy się ostatnio i uzgadniamy rozliczenia.

Na oddanie sprawy do sądu zdecydowało się małżeństwo tłumaczy Katarzyna i Michał Głowaccy, od których dwa lata temu wydawnictwo M wzięło tłumaczenia dwóch anglojęzycznych książek. – Gdy tylko dowiedziało się, że oddaliśmy sprawę do sądu, zapłaciło za tłumaczenie jednej z książek – opowiada Głowacki. – Ale za drugą wciąż odmawia zapłaty. Wydawnictwo twierdziło, że tłumaczenie jest niedopracowane.

Piotr Oleś: – Mam nadzieję, że sprawę wyjaśnimy i nie będzie miała finału w sądzie. Tłumacze mówią, że książkę nam dostarczyli, a pracownik wydawnictwa, który już u nas nie pracuje, twierdzi, że jej nie odbierał. Dlatego jeżeli państwo Głowaccy ponownie dostarczą tłumaczenie, pieniądze wypłacimy.

– Dziwne – mówi tłumacz. – Bo wydawnictwo, które mówi, że nie ma naszej książki, jednocześnie zgadza się na dwukrotne opublikowanie jej obszernych fragmentów we „Frondzie".

Gen. Roman Polko wydał w  M dwie książki: w 2005 r. „Gromowładny" i w 2008 r. „Armia. Instrukcja obsługi". – Nie wywiązują się z umów – twierdzi zirytowany. – Po wielokrotnych i  uporczywych prośbach, groźbie wystąpienia na drogę sądową otrzymałem jedną informację o sprzedaży „Armii" i  jakieś grosze, które czułem, że zostały rzucone po to, by zamknąć mi usta. Za „Gromowładnego" w ciągu sześciu lat dostałem, na usilne prośby, dwa rozliczenia.

Gen. Polko zdradza, że przy okazji promocji jakiejś książki M rozważał poinformowanie o praktykach wydawnictwa.

Kosztowna seria

Alina Petrowa-Wasilewicz, dziennikarka KAI, opublikowała w M dwie książki – rozmowy z o. Joachimem Badenim. – To, że dostałam jakieś pieniądze, jest efektem moich nacisków, telefonów, awantur – przyznaje. – Współpracowałam z czterema, pięcioma wydawnictwami, ale nigdy czegoś podobnego nie przeżyłam. To jest dla mnie sytuacja upokarzająca, lekceważenie człowieka. Rozumiem, że wydawnictwo może być w trudnej sytuacji, ale przecież moje książki się sprzedają.

Oleś: – Jeżeli pani Petrowa-Wasilewicz poczuła się urażona moją reakcją czy jej brakiem, przykro mi i ją przepraszam.

Kilku rozmówców „Rz" nie chciało podać nazwisk albo ze względu na bohatera ich książek Jana Pawła II, albo ze wstydu z powodu swojej naiwności.

Autor A: – Pierwszą informację o sprzedaży książki wydawnictwo przesłało po monitach dwa lata po jej ukazaniu się, mimo że w umowie mam rozliczenia kwartalne.

Autor B: – Książka ukazała się trzy lata temu. Dopiero teraz będą wypłacać zaległe mi kwoty.

Prezes nie wypiera się zaległości. – Będziemy je regulować i wypłacać zaległe honoraria autorom – deklaruje.

Wydawnictwo tłumaczy, że powodem zaległości były problemy finansowe, które powstały w związku z wydaniem 16-tomowej serii „Dzieła zebrane Jana Pawła II". Kosztowały ponad 2 mln zł i zachwiały płynnością finansową firmy. Oficyna z dumą podkreśla, że nikomu innemu w polskim Kościele nic takiego się nie udało. Dziełu patronuje komitet honorowy, w którym zasiada wielu kardynałów i biskupów. Seria oprawiona w skórę, ze szczerozłotymi elementami, w cenie 2900 zł – jak nietrudno zgadnąć – nie sprzedaje się dobrze.

Prezes Oleś w rozmowie z „Rz" dwukrotnie podkreślał, że nikt w sensie finansowym nie pomógł w realizacji tego dzieła. Dopiero nazajutrz dodał, że było częściowe dofinansowanie dla dwóch tomów. Tymczasem na stronie internetowej wydawnictwa M można przeczytać, że sponsorem tomu IV było PZU Na Życie SA, a tomu VIII – Fiat. Poza tym są wymienieni inni drobniejsi donatorzy.

Ale nie wszystkie zaległości oficyny można wytłumaczyć wydaniem „Dzieł zebranych Jana Pawła II". Seria zaczęła się ukazywać po śmierci papieża. A ks. prof. Józef Naumowicz, wybitny patrolog, nie dostał  honorarium za książkę „Filokalia" wydaną w latach 90., potem kilkakrotnie wznawianą. – Nie otrzymał ani złotówki. Ksiądz profesor nie był nawet informowany o wznowieniach – potwierdza benedyktyn br. Michał Gronowski z wydawnictwa Tyniec, które jest właścicielem praw autorskich do książki.

– Tej sprawy nie pamiętam – mówi Oleś. Ale na stronie internetowej oficyna chwali się, że „Filokalia" dostały „wyróżnienie w kategorii nauk kościelnych na V Targach Wydawców Katolickich w Warszawie w 1999 r.".

Szybkie wypłaty

Suchodolski: – Smuci mnie, że z jednej strony na wydawnictwo spływa splendor za wydawanie książek religijnych, przez co pozyskuje nowych autorów. Z drugiej dochodzi do bezprawnego wykorzystywania praw intelektualnych innych osób i zalegania z honorariami.

– Każdy człowiek powinien otrzymać wynagrodzenie za  swoją pracę – przyznaje Oleś.

I zapewnia: – Nie ma standardowej praktyki wydawnictwa polegającej na niepłaceniu. Niestety nam nie zawsze wystarczało, również dlatego, że niektóre księgarnie katolickie opóźniają się z płatnościami za książki.

Po tym jak „Rz" zainteresowała się sprawą, prezes i właściciel oficyny skontaktowali się z większością autorów wymienionych w tekście, przepraszając ich. Zaczęli też błyskawicznie wypłacać honoraria.

Do Suchodolskiego przyjechał właściciel wydawnictwa, przeprosił i wypłacił pieniądze.

Wydawnictwo M to znana na rynku książek katolickich oficyna prywatna. Rocznie wydaje dziesiątki tytułów, w tym wiele wartościowych, otrzymuje nagrody, w gronie autorów ma papieża Benedykta XVI. Ale jest druga strona medalu – są autorzy, którzy miesiącami lub latami dobijają się do wydawnictwa o honoraria. Z różnym skutkiem.

Do sądu i prokuratury

Pozostało 95% artykułu
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
53-letnia kobieta została raniona w głowę. W okolicy policjanci ćwiczyli strzelanie