Australia zmienia zasady eksportu owiec na Bliski Wschód, a Moskwa zabrania muzułmanom rytualnego uboju zwierząt na ulicach. Również inne kraje zastanawiają się, jak prawnie zakazać tego typu praktyk. Wszystko z powodu troski o prawa zwierząt.
Zgodnie z nowymi przepisami wprowadzonymi przez rząd w Canberze zwierzęta będą sprzedawane do bliskowschodnich ubojni w Bahrajnie, Katarze i Kuwejcie, które spełniają wszystkie międzynarodowe standardy. Tam też zabicia zwierzęcia będzie musiał dokonać każdy klient. Podobnie jak w innych krajach muzułmańskich 6 listopada rozpocznie się tam Święto Ofiar – Id al Adha. Podczas niego pod nóż pójdą koźlęta, owce, barany i krowy.
Zgodnie z zasadami islamu zwierzęciu podrzyna się gardło bez uprzedniego ogłuszenia. Następnie czeka się, aby się wykrwawiło. Dopiero wtedy jego mięso jest halal, czyli – w świetle prawa szariatu – dozwolone do spożycia.
Zdaniem Justina Kerswella z międzynarodowej organizacji Viva! walczącej o prawa zwierząt nowe zasady nie są w stanie nic zmienić. – Sama taka podróż na Bliski Wschód trwa tygodniami. Dla Australii liczy się tylko szybki i łatwy zysk. Australijscy politycy chcą teraz po prostu umyć zakrwawione ręce – mówi „Rz" Kerswell.
Równie sceptycznie podchodzi on do zakazu moskiewskich władz. Zadecydowały one, że muzułmanie nie będą mogli dokonywać rytualnego uboju zwierząt w miejscach publicznych. Mają więc wybór: zabijać je w ubojniach albo na czas święta wynieść się z miasta. – Co z oczu, to serca. Skoro nie ma krwi na ulicach, nie ma problemu – komentuje obrońca praw zwierząt.