Na świat przyszedł kolejny Nicolas Sarkozy. A to za sprawą państwa Avetisyans z Armenii, którzy właśnie tak nazwali swego nowo narodzonego syna. Rodzice z Gyumri chcieli w ten sposób wyrazić wdzięczność prezydentowi Francji, który popiera ustawę penalizującą publiczne negowanie ludobójstwa Ormian w imperium osmańskim.
Nie oni pierwsi wpadli na taki pomysł. Kiedy w 2001 r. Francja uznała rzeź Ormian za zbrodnię przeciwko ludzkości, inna para z Armenii nadała swoim bliźniakom imiona Jacques i Chirac, na cześć ówczesnego prezydenta Francji.
Zarówno wtedy, jak i dzisiaj sprawa wyprowadziła z równowagi władze w Ankarze. Premier Recep Tayyip Erdogan grzmiał, że Francuzi najpierw sami powinni rozliczyć się ze zbrodni przeciwko Algierczykom.
Szef tureckiego rządu też jest jednak bohaterem dla wielu rodzin. Na Bliskim Wschodzie znalezienie małego Erdogana nie stanowi większego problemu. Tak nazwał swego wnuka były premier Autonomii Palestyńskiej, Ismail Haniyeh. Wezwał rodaków, by poszli w jego ślady. Palestyńczycy prośby posłuchali i sporo spośród nich nadało synom imiona Tayyip Erdogan. Okazywali w ten sposób rządowi w Ankarze wdzięczność za wsparcie dla aktywistów z Flotylli Wolności, którzy w 2010 r. próbowali dostarczyć do Strefy Gazy pomoc humanitarną. W ten sam sposób odwdzięczyło się kilkoro syryjskich rodziców, którzy uciekając przed krwawym reżimem Baszara Asada schronili się w tureckich obozach. Tam też na świat przyszły ich dzieci, które nazwali imieniem tureckiego przywódcy.
Osama w szkolnej ławie
Wyrażana w taki sposób wdzięczność rodziców może wpędzić dziecko w tarapaty. – Dla rówieśników z przedszkola lub ze szkoły taki maluch zawsze będzie odmienny. A, jak wiemy, inność wzbudza agresję. Dziecko, zamiast cieszyć się dzieciństwem, będzie zawstydzone i nieśmiałe. Łatwo może stać się celem drwin i szyderstw – mówi „Rz” Rasheed Ogunlaru, brytyjski "life coach" zajmujący się m.in. relacjami między rodzicami i dziećmi.