W ciągu siedmiu lat z Polski wyjechało na stałe 1,3 mln osób, rozrodczość kształtuje się na poziomie ledwie 1,36 dziecka na kobietę i jest jedną z najniższych w Europie. Nie potrafimy jednak wypełnić luki demograficznej bliskimi nam kulturowo cudzoziemcami ze Wschodu, co byłoby najkorzystniejszym rozwiązaniem, ani nawet osobami polskiego pochodzenia. Rząd sam przyznaje – nasza polityka imigracyjna to porażka.
Ekonomiści i demografowie biją na alarm – jeśli nie przyciągniemy obcych, już za kilkanaście lat pogłębi się niewypłacalność systemu emerytalnego, a przedsiębiorstwom zabraknie rąk do pracy. – Polska się wyludnia. W 2050 r. będzie nas już nie 37, ale 31 mln, wzrośnie średnia wieku. Nie da się walczyć z tym trendem tylko polityką prorodzinną – mówi prof. Krystyna Iglicka, ekspert w dziedzinie migracji. Powinniśmy postawić na imigrantów.
6 mln obywateli ubędzie Polsce do roku 2050. Bez imigrantów zabraknie rąk do pracy, pogłębi się kryzys systemu emerytalnego
Tymczasem, jak wynika z najnowszych badań Centrum Stosunków Międzynarodowych, do których dotarła „Rz", przybysze ze Wschodu nie chcą już mieszkać w Polsce, kobiety wychodzić za mąż za Polaków ani rodzić tu dzieci. Czują się dyskryminowane, trudno im znaleźć zajęcie zgodne z kwalifikacjami, mają kłopoty z załatwieniem formalności dotyczących legalizacji pobytu i pracy oraz dyplomów wyższych uczelni.
Potwierdzają to dostępne statystyki. W 2011 r. ważne karty pobytu posiadało 100 tys. cudzoziemców (30 proc. z nich to Ukraińcy), a kolejne 40,8 tys. zezwolenia na pracę, wydano też 209,5 tys. wiz na pracę (93 proc. Ukraińcom, Białorusinom i Rosjanom). Dane te kontrastują z liczbą nadanych obywatelstw. W latach 2005 – 2009 uzyskało je zaledwie 6937 osób, w 2010 r. – 2019, a w 2011 – 2325, z tego zaledwie 800 to Ukraińcy, a 320 Białorusini. Szwankuje też system ściągania do kraju osób o polskich korzeniach, do końca 2011 r. w ramach repatriacji osiedliło się u nas tylko 5200 z nich.