„Zawsze lepiej walczyć i zabijać, niż pozwolić panoszyć się niewiernym" – pisze bojownik somalijskiej, islamistycznej organizacji Szebab w książce, która ukazała się wczoraj w Internecie. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że autor publikacji jest Amerykaninem, urodzonym i wychowanym w Alabamie.

Omar Hammami znany jako Al-Amriki (po arabsku Amerykanin) jest synem Amerykanina syryjskiego pochodzenia i baptystki z południa USA. W swojej książce opisuje, jak ze zwykłego nastolatka, który pasjonował się sportem, grami komputerowymi i polowaniami, przeistoczył się w islamskiego radykała. Rzucił szkołę, zamieszkał w Egipcie, żeby ostatecznie udać się do Somalii, gdzie od kilku lat bierze udział w świętej wojnie przeciwko niewiernym.

CIA od dawna uważa go za wyjątkowo niebezpiecznego terrorystę. Al-Amriki dowodzi małym oddziałem zagranicznych ochotników, którzy walczą ze wspieranymi przez USA wojskami kenijskimi i etiopskimi. Prowadzą one interwencję w ogarniętej chaosem Somalii. Jednak to nie skromne militarne sukcesy Al-Amrikiego niepokoją amerykańskie służby.

28-letni Hammami zajmuje się głównie działalnością propagandową. Umieszcza w Internecie liczne filmy, na których uśmiechnięty od ucha do ucha opowiada z amerykańskim akcentem o tym, że walka zbrojna z niewiernymi jest ekscytującą przygodą, którą powinien przeżyć każdy młody Amerykanin. Opowiada przy tym dowcipy, a nawet nagrywa piosenki hiphopowe o świętej wojnie.

W opublikowanej wczoraj książce obok postulatów stworzenia nowego kalifatu i opowieści o męczeństwie towarzyszy broni, zamieszcza wspomnienia z dzieciństwa i wyznaje, że tęskni za fast foodem, amerykańskimi lodami i kawą. Eksperci do spraw terroryzmu z USA uważają go za jednego z najgroźniejszych propagandzistów al Kaidy, który może mieć wpływ na amerykańskich nastolatków. Szacuje się, że do Szebabu należy około 300 obcokrajowców. Jednak zdecydowana większość z nich pochodzi z krajów arabskich. Al-Amriki jest najprawdopodobniej jedynym Amerykaninem w jej szeregach.