To jest prawo, które zostało narzucone w 1852 roku. Przez wieki opiekunami miejsc świętych w Ziemi Świętej byli franciszkanie, ale prawo do tego uzurpowali sobie też prawosławni Grecy. Franciszkanów wspierały potęgi europejskie. Ale po rewolucji Francja nie miała w tym wielkiego interesu, Królestwo Włoskie dopiero się jednoczyło, Anglia protestancka, Niemcy rozbite. Prawosławni z pomocą sułtana i przy wsparciu imperium rosyjskiego powoli siłą i pieniędzmi zaczęli wypierać inne wspólnoty chrześcijańskie. W 1852 roku Francja i Anglia wreszcie się sprzeciwiły. Sułtan znalazł się pod naciskiem Rosji oraz Zachodu, postanowił skończyć kłótnie i zdecydował, że na zawsze ma zostać tak jak jest. To prawo nigdzie nie jest zapisane. Jest spamiętane. Niektórymi miejscami opiekujemy się my, innymi Ormianie, innymi prawosławni Grecy. Remonty możemy robić tylko w naszych miejscach, a we wspólnych musimy się dogadać. Stąd też problem z remontem kaplicy Bożego Grobu. To jest najbardziej absurdalne prawo na świecie i najbardziej trwałe. Przeminął sułtan, potem byli Brytyjczycy, jest państwo izraelskie, a nie zmieniło się nic. Nie wolno nic ruszyć.
A sama kaplica grobu?
Jest wspólna, choć większość praw mają prawosławni, ale nie mogą nic zmienić bez zgody pozostałych dwóch wspólnot – Ormian i katolików. W praktyce wygląda to tak, że prawosławni Grecy lub Rosjanie mogą celebrować swoje uroczystości codziennie od godz. 0.30 do 2 w nocy, potem sprawują swoją liturgię Ormianie aż do 4.30. O tej godzinie wchodzimy my, katolicy, i odprawiamy cztery msze co pół godziny. O 8.15 rano przejmują prawosławni na cały dzień, aż do późnego wieczora. Niestety, musimy to akceptować. Teraz na szczęście dogadano się co do remontu.
On cały czas trwa.
To prawda. Teraz jest w planie remont posadzki i kanalizacji, która sprawia nam dużo kłopotów. Jest szansa, że podczas remontu posadzki dojdziemy do grobu od spodu i zobaczymy, czy ów kamień jest cięty, czy jest litą skałą. I być może uda się rozwiać wszelkie wątpliwości.
Zanim Chrystusa ukrzyżowano i złożono w grobie, był proces i Droga Krzyżowa. Ta droga, którą dziś podążają pielgrzymi, to ta sama, którą szedł Jezus?
Nie. Możemy wskazać tylko pewien kierunek. Wiadomo, że miasto było burzone, odbudowywane. Wiemy mniej więcej, gdzie była twierdza Antonia, w której mógł przebywać Piłat, by móc nadzorować bezpośrednio Świątynię Pańską podczas świąt żydowskich, gdyby wybuchła jakaś rebelia. Ale niektórzy badacze twierdzą, że mógł w tym czasie przebywać w pałacu Heroda. A ten znajduje się z drugiej strony miasta. To też jest możliwe, ale twierdza Antonia była zaraz obok świątyni, dzięki czemu Piłat mógł zatem z tarasu obserwować, co dzieje się na placu świątynnym. W pałacu Heroda takiej możliwości nie było.
Ale gdyby proces odbywał się w pałacu Heroda, Jezus miałby do przejścia tylko 350 metrów.
Poza tym szedłby w dół. Bardziej zatem prawdopodobna jest twierdza Antonia, czyli tam, gdzie drogę dziś rozpoczynamy. Poza tym tradycja nabożeństwa drogi krzyżowej powstała w XV wieku. Na początku były tylko cztery stacje, potem dodano kolejne. Jest kręta, między budynkami, dostosowana do warunków, by można było przejść. Siódma stacja może być autentyczna. Tam przeprowadzono badania archeologiczne i okazało się, że była tam brama. Być może tamtędy Chrystus wyszedł poza obręb miasta. Niedaleko Bożego Grobu, w miejscu, gdzie stoi dziś kościół protestancki, są wykopaliska i widać tam dawne mury Jerozolimy. To jest ok. 50 metrów od grobu. A tradycja mówi, że ludzi można było grzebać właśnie w takiej odległości od murów. Zatem znów mamy jakieś potwierdzenie autentyczności pochówku Chrystusa.
W IV wieku do Jerozolimy przyjechała wspomniana już matka Konstantyna, św. Helena, i znalazła schody z pałacu Piłata, które zabrała do Rzymu.
Są w kościele na Lateranie, ale w tym przypadku nie możemy mówić o autentyku. „Scala Santa" rzeczywiście są schodami, które pochodziły z jakiegoś rzymskiego pałacu w Jerozolimie, ale na pewno nie z pałacu Piłata. W czym tkwi problem? Skryba, który przepisywał księgi, pomylił się i przekręcił nazwę. Zamiast „scala palati", czyli „schody pałacowe", zapisał „scala pilati" i wyszły cuda. Uznano je za schody z pałacu Piłata. To tylko tradycja, choć z pewnością schody są swego rodzaju relikwią z Ziemi Świętej.
Teraz w tym rzymskim kościele trwa remont i schody, które podobnie jak kamień z grobu Chrystusa są osłonięte marmurem, będzie można zobaczyć. Wróćmy jednak do Jerozolimy. Wieczernik jest autentyczny?
Sam budynek nie pochodzi z czasów Chrystusa, ale ze średniowiecza. Postawiono go jednak na fundamentach pierwotnego Wieczernika. Są tam napisy z czasów pierwszych chrześcijan, którzy tam przebywali aż do VI wieku do momentu, gdy zostali wyrzuceni przez wojska perskie.
Jerozolima i miejsca święte to całe ojca życie...
Studiowałem tu, prowadzę badania. Swoją pierwszą mszę odprawiłem w grobie Jezusa. Byłem tym tak przejęty, że po odmówieniu modlitwy po komunii zapomniałem o błogosławieństwie, a gdy mi o tym przypomniano, pobłogosławiłem lewą ręką (śmiech). Mam poczucie tego, że codziennie obcuję z miejscem uświęconym krwią Jezusa.
To uczucie towarzyszy ojcu zawsze?
Często tu przychodzę, nawet nie wchodząc do grobu, dotykam tylko muru i odchodzę. To mi wystarcza. Ja wiem, że tu był Chrystus.
O. Narcyz Klimas (ur. 1966) jest franciszkaninem, od 1988 roku pracuje w Kustodii Ziemi Świętej w Jerozolimie. Jest profesorem Studium Biblicum Franciscanum w Jerozolimie, a od 1998 roku także dyrektorem Archiwum Kustodii Ziemi Świętej. Autor książki „Autentyczność Bożego Grobu w Jerozolimie"
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95