W piątek radni Sopotu mają zdecydować o losie obywatelskiego projektu uchwały w sprawie ustawienia w mieście obelisku upamiętniającego Lecha i Marię Kaczyńskich oraz 94 inne ofiary tragedii smoleńskiej, popartego 465 podpisami mieszkańców (prawo wymaga 200). A jak pisaliśmy w „Rz”, projekt już w czerwcu wywołał regularną wojnę polityczną między niechętną mu PO a popierającymi ideę PiS i opozycyjnym klubem Kocham Sopot.
PO uznała, że obelisk „podzieli sopocian” i że to „działanie polityczne”. - PiS zagrywa Smoleńskiem - atakował Lech Orski, szef klubu radnych PO. Przypominając m. in., że Sopot już upamiętnił katastrofę, wymienił m.in. rondo im. Macieja Płażyńskiego, park im. Arama Rybickiego oraz Park Południowy im. Marii i Lecha Kaczyńskich (gdzie miałby stanąć obelisk).
PO, która oficjalnie krytykowała proponowaną lokalizację (jako zbyt „rozrywkową”), nie zdołała jednak ukryć, że upamiętnianie śp. Lecha Kaczyńskiego jest jej nie na rękę. Michał Woźniak, szef sopockiej PO, sam przyznał w jednej z lokalnych gazet, że „z obelisku może zrobić się pomnik”. Tych intencji PO nie ukrywa do dziś. „Nie przenoście do naszego miasta atmosfery politycznej awantury z przepychankami, pochodniami i mityngami wyborczymi” - zaapelowała sopocka PO kilka dni przed decydującą sesją, przestrzegając przed „gorszącymi sytuacjami” znanymi z warszawskiego Krakowskiego Przedmieścia.
- Dla PO katastrofa smoleńska jest wyrzutem sumienia, a pamięć o Lechu Kaczyńskim - zagrożeniem - uważa Andrzej Jaworski, szef PiS w Pomorskiem.