Autorzy czasopisma piętnowali formułę „czterech R" (skrót od „rodzina, rynek, rozsądek, religia") – dostrzegli w niej wyrastającą z pragnienia pospolitego sukcesu na wzór amerykański, ideologiczną zachętę do małpowania mieszczańskiego etosu pracy.
Coś się jednak zmieniło. W najnowszych „Pressjach" widać chęć zdystansowania się wobec własnych śmiałych opinii sprzed roku. Szczególnie że wtedy redaktorzy kwartalnika podjęli polemikę ze swoimi dawnymi mistrzami z takich kręgów jak Instytut Tertio Millenio czy Ośrodek Myśli Politycznej. Obecnie tym właśnie mistrzom składają niekłamany hołd, czego wyrazem może być rozmowa z ojcem Maciejem Ziębą. Czyżby młodzi krakowscy intelektualiści wystraszyli się samych siebie, własnej brawury, własnej odwagi? A może człowiek z upływem lat pokornieje?
Niezależnie od tego, jakich byśmy udzielili odpowiedzi na te pytania, warto w najnowszych „Pressjach" zajrzeć do tekstów przypominających ordoliberalizm. Ordoliberałowie po drugiej wojnie światowej mieli istotny wpływ na działalność ojca niemieckiego „cudu gospodarczego" Ludwiga Erharda.
Erhard był przekonany o tym, że postulaty środowisk lewicowych, takie jak niwelowanie kontrastów społecznych, mogą być realizowane wyłącznie za pomocą mechanizmów rynkowych. Niemniej jednak za warunek upowszechnienia dobrobytu uważał przezwyciężenie „starej konserwatywnej struktury społecznej poprzez daleko idące zwiększenie siły nabywczej szerokich warstw społecznych".
Poglądy Erharda nie mieszczą się w tradycji liberalizmu anglosaskiego, który afirmując wolność jednostki, lekceważy takie formy wspólnotowości politycznej jak państwo. Tymczasem to właśnie państwo odgrywa – według niemieckiego polityka – ważną rolę w kształtowaniu ładu gospodarczego gwarantującego konkurencję rynkową. Żadna „niewidzialna ręka rynku" tego nie załatwi.