Badanie na zlecenie agencji Work Service przeprowadził na próbie 613 Polaków Instytut Homo. Prawie 60 proc. badanych jest gotowych dojeżdżać do pracy nie dalej niż 50 km od miejsca. Dłuższe dojazdy dopuszcza niespełna 13 proc.

- Zauważyliśmy, że aby pracownikowi opłaciło się dojeżdżać do pracy powyżej 50 km, musimy zaoferować mu wynagrodzenie co najmniej 25 proc. wyższe od obecnego. Dotyczy to zwłaszcza osób o niezbyt wysokich kwalifikacjach, dla których na lokalnym rynku pracy jest ciężko – mówi Krzysztof Inglot z agencji Work Service. - W przypadku osób, które mają wyższe kwalifikacje, większe znaczenie ma nie proponowane wynagrodzenie, ale możliwość rozwoju zawodowego – dodaje.

Krótkie dojazdy są ważne szczególnie dla kobiet. Aż 57 proc. z nich odpowiedziało, że chciałoby dojeżdżać nie więcej niż 15 km. - Długie dojazdy do pracy są szczególnie trudne dla tych, które mają dzieci, bo wymagają one obecności matki popołudniami – mówi Jerzy Kędziora, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Chorzowie. Ale zauważa, że coraz częściej zdeterminowane panie znajdują zatrudnienie w dużej odległości od domu.

Eksperci zauważają, że bardziej mobilni są pracownicy zamieszkujący w rejonach z dobrze rozwiniętą infrastrukturą. - Od kiedy na Śląsku poprawiła się komunikacja, wybudowano autostrady i drogi ekspresowe, ludzie chętniej godzą się na dłuższe dojazdy. Zwłaszcza, że większość dużych zakładów ulokowało się przy nich – tłumaczy Kędziora.

Niestety, w większości kraju z infrastrukturą drogową jest znacznie gorzej niż na Śląsku – nie ma ani szybkich dróg, ani dobrych kolei podmiejskich. Dlatego jeśli pracownicy mieliby jechać do swej firmy kilka godzin, szybciej przyjmą ofertę pracy za granicą, gdzie w miarę szybko można dotrzeć samolotem, a wynagrodzenia są wielokrotnie wyższe niż w sąsiednim mieście.