Rośnie liczba osób bez pracy powyżej 55. roku życia. Z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w pierwszym półroczu wśród zarejestrowanych bezrobotnych było ich blisko 600 tys. O 15,6 proc. więcej niż w tym samym okresie przed rokiem.
– Trudny rynek pracy zawsze w największym stopniu uderza w grupy najsłabsze. A taką są właśnie pracownicy po pięćdziesiątce – komentuje wiceminister pracy Jacek Męcina. – Na szczęście nie wszyscy starsi pracownicy są w tak tragicznej sytuacji.
Dlaczego firmy tak łatwo pozbywają się takich osób? Powodów jest kilka. – Z moich obserwacji wynika, że w starszym wieku pracę tracą najczęściej ci, którzy za wiele sobą nie reprezentują, brakuje im kwalifikacji albo chęci do pracy – mówi Jerzy Bartnicki, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kwidzynie. – Oni też długo pozostają w rejestrach bezrobotnych, bo w takim małym mieście jak nasze wszyscy znają tych lawirantów i zatrudniają ich tylko w ostateczności – tłumaczy Bartnicki.
Podobnego zdania jest Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Przedsiębiorca, zwalniając, kieruje się zawsze rachunkiem ekonomicznym. Jeśli widzi, że pracownik pracuje za mało wydajnie w stosunku do tego, ile kosztuje, to rozwiązuje z nim umowę. Zwłaszcza gdy ma świadomość, że jego wydajność z upływem czasu będzie się jeszcze pogarszać – mówi wprost Mordasewicz.
Dotyczy to zwłaszcza tych, w których pracy kluczowe znaczenie ma siła fizyczna czy szybkość. – Natomiast zupełnie inaczej traktuje się starszych prawników czy księgowych. W ich zawodzie liczy się przede wszystkim doświadczenie, więc każdy się dwa razy zastanowi, zanim ich zwolni – tłumaczy Mordasewicz.