Przeprowadzka nawet w jesieni życia

Do dużych miast za pracą i lepszym życiem wyprowadzają się młodzi ludzie. Za nimi podążają rodzice.

Aktualizacja: 15.03.2014 20:49 Publikacja: 15.03.2014 15:48

– Zjawisko migracji do dzieci istniało zawsze, ale nie było tak nasilone jak obecnie, bo wcześniej i młodzi rzadziej wyjeżdżali – uważa Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego.

Potwierdzają to przedstawiciele agencji nieruchomości, w których seniorzy wystawiają na sprzedaż swoje mieszkania lub domy, oraz urzędy pracy i biura meldunkowe, do których zgłaszają się po przeprowadzce.

36-letni Mariusz, informatyk z Małopolski, od ponad dziesięciu lat mieszka na warszawskiej Białołęce. Jest ojcem dwójki dzieci. Od kilku lat jego sąsiadką jest teściowa, która sprowadziła się do stolicy spod Sanoka. – Razem z żoną pracowaliśmy przez całe dnie i trudno było nam to pogodzić z opieką nad dziećmi. Początkowo zatrudnialiśmy opiekunkę, ale teściowa, która samotnie mieszkała, zaproponowała, że może się nimi zająć – wspomina.

Kobieta sprzedała swoje mieszkanie i kupiła kawalerkę blisko córki. – Ma teraz lepsze warunki. No i może być blisko wnucząt – mówi pan Mariusz.

Do stolicy za córką sprowadziła się też z Bytomia matka znanej aktorki Joanny Orleańskiej. – Straciła pracę, a w nowej, którą jej zaproponowano, pensja miała być niższa niż wcześniejsza emerytura, na którą mogła przejść. Wybór był więc oczywisty. Miałam wtedy małe dziecko i stały problem z opiekunami, więc mama zdecydowała, że zajmie się córką – mówi pani Joanna. Nie ukrywa, że cieszy ją to rozwiązanie. – Córka jest w najlepszych rękach, a ja mogę pomóc mamie – mówi. Jej zdaniem państwo nie wywiązuje się z opieki nad starszymi, którzy dostają głodowe emerytury, więc ten obowiązek spada na dzieci.

Niania dla wnucząt, niania dla obcych

Według Szukalskiego rodzice migrują za dziećmi, bo chcą upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. – Przede wszystkim przeprowadzka wiąże się z reguły ze zmianą dużego mieszkania na mniejsze, często tańsze, więc ta nadwyżka może być uzupełnieniem emerytury – mówi.

Jego zdaniem rodzice często chcą pomagać rodzinie. – Można być z dziećmi w kontakcie telefonicznym lub na Skypie, ale w starszym wieku to za mało, bo kartofle same do domu nie przyjdą, a okno samo się nie umyje – tłumaczy demograf. I dodaje, że ludzie zaczynają sobie uświadamiać, że z wiekiem potrzebują coraz więcej pomocy.

Choć w Polsce się mówi, że starych drzew się nie przesadza, to starsi zmieniają miejsce zamieszkania. Jak wynika z danych GUS, w 2011 r. (ostatnie dostępne dane) 83 048 osób w Polsce wyemigrowało poza swoje stałe miejsce zamieszkania, aby towarzyszyć rodzinie. Dodatkowo 23 949 osób przeprowadziło się, bo wymagało opieki ze strony rodziny.

Jedną z takich osób jest pani Teresa, która przez wiele lat mieszkała w małej miejscowości w województwie lubelskim. Owdowiała ponad 20 lat temu. Kilka lat temu ponownie wyszła za mąż, ale małżeństwo rozpadło się po niespełna pięciu latach. – Mój obecnie już były mąż wyprowadził się do córki. Ja zostałam sama w domu, bo dzieci od dawna były na swoim. Syn był w Białymstoku, a córka w Poznaniu – opowiada kobieta.

Nie jeździła do nich często, bo taka wyprawa była męcząca i kosztowna. – Emeryturę mam niezbyt wysoką, a utrzymanie domu kosztuje. Zwłaszcza gdy trzeba było go zimą ogrzać. Na rachunki szła niemal cała moja emerytura – tłumaczy.

Wspólnie z dziećmi zdecydowała o sprzedaży domu i wyprowadzce do córki do Poznania. – Początkowo mieszkałam razem z nimi, ale szybko się przekonałam, że nie jest to rozwiązanie zbyt komfortowe. Wolałam być na swoim, dlatego za pieniądze ze sprzedaży domu kupiłam kawalerkę. Teraz ją urządzam – opowiada pani Teresa. Deklaruje też, że kiedy skończy się urządzać, poszuka pracy. – Wychowałam dwoje dzieci i troje wnucząt. Myślę, że będę dobrą nianią. Dorobię sobie do emerytury, poznam nowych ludzi w obcym mieście i będę miała zajęcie – opowiada.

Czy taka osoba ma szansę na taką pracę, zwłaszcza że nie ma doświadczenia w zawodzie? Agnieszka Dudek, która od sześciu lat prowadzi w stolicy agencję niań i gospodyń, przyznaje, że tak. Do jej firmy zgłaszają się panie, które przeprowadziły się do stolicy ze względu na dzieci czy męża. ?– To od razu widać, że ktoś się dopiero sprowadził. Takie panie są mniej pewne siebie, często nie mają referencji, a bywa, że gorzej wyglądają, ale to nie jest regułą – opowiada Agnieszka Dudek.

Zauważa, że takie kobiety jak znajdą pracę, to dłużej ją utrzymują. Nie zmieniają jej zbyt szybko.

Jak dużo starszych ludzi przeprowadza się do poszczególnych miast? Takich dokładnych danych nie ma. Miasta mają tylko dane dotyczące osób meldujących się u nich, a przecież nie wszyscy to robią.

W Katowicach w ub. roku na pobyt stały po raz pierwszy zameldowało się 66 kobiet oraz 35 mężczyzn w wieku 60 plus, ale wymeldowało się ponad tysiąc ich rówieśników.

W 2012 roku przybyło ?117 starszych mieszkańców Katowic. Z kolei we Wrocławiu zameldowało się w 2013 roku 410 seniorów spoza miasta, rok wcześniej – 313, a w 2012 – 261. – Ale więcej seniorów się wyprowadza poza Wrocław – mówi Elwira Żakowicz, kierownik działu ewidencji ludności we wrocławskim ratuszu.

W stolicy nie ma danych dotyczących nowych zameldowań osób spoza Warszawy, ale z tych ogólnych wynika, że w ostatnim roku liczba kobiet powyżej 60. roku życia wzrosła o ponad 5 tys. osób, a mężczyzn (65 plus) o 2,5 tys. – Część to na pewno przyjezdni, którzy osiedli w Warszawie na stałe – mówi Agnieszka Kłąb, rzecznik stołecznego ratusza.

Mieszkać blisko, ?ale osobno

Starsze osoby, które podążają za dziećmi, najczęściej chcą mieszkać blisko nich.

Marcin Jańczuk z agencji Metrohouse mówi, że zna przypadki osób, które sprowadzają do dużych miast swoich rodziców, wspomagając ich finansowo przy zakupie mieszkania (w tym wieku raczej nie można liczyć na kredyt). – Z reguły rodzice są sprowadzani po to, aby mieć z nimi łatwiejszy kontakt, aby wspomóc dzieci w opiece nad wnukami – tłumaczy Jańczuk. Dodaje, że zwykle dzieci w takich sytuacjach kupują rodzicom mieszkania w najbliższej okolicy swojego miejsca zamieszkania, zwykle nieduże lokale dwupokojowe.

Właścicielka mieszkania na wynajem na warszawskim Żoliborzu szukała lokatora. – Byłam zaskoczona, kiedy zaczęły do mnie dzwonić starsze panie. Do tej pory myślałam, że mieszkania wynajmują tylko młodzi, najczęściej studiujący ludzie, a okazało się, że jest inaczej – opowiada.

Szczególnie zapamiętała jedną z nich, z którą niemal podpisała umowę. Panią interesowało głównie to, czy właścicielka może wynieść z mieszkania wszystkie meble, bo ona ma swoje.

– Tłumaczyła mi, że całe życie mieszkała w dużym mieszkaniu, a teraz chce to wszystko zmieścić w 30-metrowej kawalerce. Przeprowadzała się z całym dobytkiem. Na większe mieszkanie nie było jej stać, a chciała wynająć w tamtej okolicy, bo dwie ulice dalej mieszkał jej syn. Ona chciała być blisko niego, ale w oddzielnym mieszkaniu. Zależało jej na niezależności i samodzielności – tłumaczyła. Dodała, że miało to być mieszkanie już do końca jej dni.

Ostatecznie właścicielka kawalerki jej nie wynajęła. – To było dla mnie zbyt przerażające. Bałam się, że jeśli starsza pani umrze w moim mieszkaniu, będę miała kłopoty – tłumaczy.

Nie przekonały jej zapewnienia emerytki, że syn będzie ją odwiedzał. – Skoro puszczał matkę samą, by jeździła tramwajami po mieście i oglądała różne mieszkania, to chyba średnio się nią interesował. Podobno był zajęty, ale dla mnie to skandal, że przeszło 70-letnia kobieta sama biega po mieście i próbuje wynająć sobie mieszkanie – opowiada właścicielka kawalerki.

Nie tylko opieka nad wnukami zmusza seniorów do migracji. Są też inne powody, które sprawiają, że starsi ludzie decydują się na opuszczenie swoich rodzinnych miejscowości. Tak było z Tomaszem Kaźmierczakiem. Tuż po swoich 60. urodzinach zdecydował się zmienić swój stały adres zamieszkania z Zambrowa na Warszawę. – Przeszedłem na wcześniejszą emeryturę. Pieniądze były pewne, ale niezbyt wysokie. Chciałem sobie dorobić i szukałem pracy. Znajomy załatwił mi pracę ochroniarza w jednym z marketów. Tyle że była to oferta z Warszawy – opowiada. Przeprowadzka nie była dla niego problemem, bo w stolicy mieszka dwójka jego dzieci. – Kiedy przyjeżdżałem do pracy, zatrzymywałem się albo u jednego, albo u drugiego, a kiedy miałem wolne – wracałem do siebie. Taka sytuacja trwała kilka lat – dodaje pan Tomasz.

W końcu jednak zdecydował się na kupno własnego mieszkania. – Wnuków przybywało, a ja coraz częściej miałem wrażenie, że siedzę im na głowie. Akurat trafił się kupiec na mój stary dom, więc sprzedałem go bez problemu. Za te pieniądze udało mi się kupić małe mieszkanko w Warszawie – opowiada pan Tomasz. Teraz mieszka u siebie i pracuje. – Myślę też czasem, że dzieci bardziej się ucieszą, gdy dostaną po mnie w spadku mieszkanie w Warszawie niż stary dom w Zambrowie – podsumowuje.

Co jeszcze decyduje o migracji osób starszych do większych miast? Zdaniem prof. Zbigniewa Nęckiego, psychologa społecznego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jest to większe bezpieczeństwo socjalne czy znacznie łatwiejszy dostęp do służby zdrowia. – O ile młodym ludziom zależy na eksperymentach, na doświadczeniach, radości życia, o tyle starszym zależy tylko na spokoju. Ważne, by było ciepło, blisko do sklepu, przychodni i kościoła, i to wystarczy – mówi prof. Nęcki.  Starsi szukają też w miastach nowych możliwości rozwoju czy spędzania wolnego czasu. Trafiają choćby na zajęcia Uniwersytetów Trzeciego Wieku. – Mamy kilku takich słuchaczy – przyznaje Ludwika Sikorska, pełnomocnik rektora Uniwersytetu Gdańskiego ds. Uniwersytetu Trzeciego Wieku.

Ta placówka istnieje od dziesięciu lat. Ma 1,4 tys. słuchaczy w wieku od 34 do 94 lat, a największą popularnością cieszą się tam zajęcia z medycyny, prawa oraz lektoraty językowe, m.in. z angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, włoskiego czy niemieckiego.

Lepszy dostęp

Czy starsze osoby łatwo się aklimatyzują w nowym miejscu? – Na pewno mamie trudno było się odnaleźć w stolicy, bo na Śląsku zostawiła rodzinę, przyjaciół, ale jest kobietą nowoczesną, otwartą i udało się jej wejść w nowe środowisko – mówi Joanna Orleańska.

Dodaje, że jej mamie pomógł fakt, że zamieszkała w spokojnej enklawie w centrum miasta. – W wielkim blokowisku sypialni mamie trudno by było się odnaleźć. Na Saskiej Kępie, gdzie zna się sąsiadów, sprzedawców, przychodzi to łatwiej – uważa aktorka. Podkreśla, że jej mama nie zerwała ze Śląskiem. Stale tam jeździ do przyjaciół czy rodziny.

Piotr Szukalski jest przekonany, że w najbliższych latach migracja osób starszych będzie się jeszcze nasilać. I obejmie nie tylko Polskę, ale też kraje, do których emigrują Polacy. – Za 20–30 lat rodzice zaczną emigrować do dzieci za granicę. Bo ci, którzy teraz z Polski wyjeżdżają, już raczej nie wrócą – uważa demograf.

– Zjawisko migracji do dzieci istniało zawsze, ale nie było tak nasilone jak obecnie, bo wcześniej i młodzi rzadziej wyjeżdżali – uważa Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego.

Potwierdzają to przedstawiciele agencji nieruchomości, w których seniorzy wystawiają na sprzedaż swoje mieszkania lub domy, oraz urzędy pracy i biura meldunkowe, do których zgłaszają się po przeprowadzce.

Pozostało 97% artykułu
Rozmowa
Mateusz "Exen" Wodziński: Chcę wsparciem podziękować Ukraińcom
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Społeczeństwo
Decydują się losy naszego regionu, musimy działać!
Społeczeństwo
Mateusz "Exen" Wodziński z Nagrodą „Rzeczpospolitej” im. Jerzego Giedroycia. Mobilizuje własnym przykładem
Społeczeństwo
Jaka będzie zima 2024/2025? Najnowsza prognoza długoterminowa od grudnia do marca
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Społeczeństwo
CERT Polska kontra Meta. Ostrzeżenie przed oszustwami zablokowane; "nie ma na to naszej zgody"
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska