Za dobre serce na starość na bruk

Dramat emerytów dłużników – stracili mieszkanie za długi znajomego sprzed lat.

Publikacja: 13.04.2014 14:00

„Kierując do Państwa tę prośbę, liczymy, że może poruszy Was nasza historia, historia dwojga starych ludzi" – tak zaczyna się list 77-letniego Andrzeja Pieniądza z Rzeszowa.

Sześć lat temu komornik sprzedał ich mieszkanie za połowę wartości. Za niespłacony dług kolegi sprzed kilkunastu lat, którego wierzycielem była m.in. sędzia z mężem.

Grozi im eksmisja na bruk. Długu, a właściwie odsetek, które nalicza sąd, nie spłacą do końca życia. Ich opowieść to historia ślepej na krzywdę zwykłych ludzi Temidy.

Nieudany biznes

Pan Andrzej z żoną Danutą pogodzili się z losem. Żyją ze skromnych emerytur, których część zabiera im komornik – w efekcie od kilku lat, nawet zimą, nie ogrzewają mieszkania. Po opłaceniu komornika (który ściąga im odsetki – tysiąc złotych każdego miesiąca) zostaje im na życie ok. 500 zł. – Martwię się, co zrobić z regałami książek gromadzonych przez lata, sprzętem, który zalega w 65-metrowym mieszkaniu, to dobytek naszego życia, nikt tego nie kupi – zastanawia się pan Andrzej.

Ich mieszkanie od sześciu lat jest własnością przedsiębiorcy z Rzeszowa, który nabył je w drodze komorniczej licytacji. – Za połowę ceny, która wtedy, gdy wyceniano nasze lokum, obowiązywała – wzdycha pan Andrzej. Na dowód tego pokazuje obwieszczenia innych komorników o licytacji mieszkań z 2009 r. (z operatami z 2007 r.). Ich mieszkanie w atrakcyjnym centrum Rzeszowa poszło za 1,9 tys. zł za metr kwadratowy, licytacje podobnych – za 4,2–4,5 tys. zł. Gdyby nie to, dziś pewnie długów by nie mieli.

Kłopoty Andrzeja Pieniądza zaczęły się pod koniec lat 90. Był wtedy przedsiębiorcą, znajomy szukał małej pożyczki – 30 tys. zł – na rozkręcenie biznesu z Ukrainą. Pan Andrzej skojarzył znajomego z Rafałem K., który chciał zainwestować w ten projekt. To on wyłożył 21 tys. zł, resztę jego narzeczona z przyjaciółką, która po kilku latach została sędzią w Rzeszowie. – Żadnej umowy nie spisaliśmy, po prostu to była dżentelmeńska umowa, a ja byłem jej świadkiem – wspomina pan Andrzej. Tyle że pomysł nie wypalił, pieniądze przepadły, a Rafał K. w ciągu kilku miesięcy zażądał spłaty długu. – Znajomy, który wziął pożyczkę, nie miał tych pieniędzy, potem wyjechał do USA. Wszystko spadło na mnie. A ja wykazałem się wielką naiwnością. Po naciskach Rafała K. po fakcie spisaliśmy umowę, choć nie musiałem tego robić – mówi.

Bez zgody żony pan Andrzej zgodził się na zastawienie mieszkania, widząc w tym jedyne wyjście z kryzysowej sytuacji. – Sądziłem, że uda mi się planowany biznes i pokryję zobowiązania. Miałem producentów kamienia pod autostrady ze Słowacji i wstępne umowy z polskimi firmami budowlanymi. Tyle że rząd wycofał się z planowanej autostrady. Poniosłem fiasko i tak wpadliśmy w spiralę zadłużenia, z której już nie wyszliśmy. Zaczęło nam brakować na czynsz, zadłużyliśmy się we wspólnocie mieszkaniowej. Chcieliśmy się uwolnić od długów, sprzedając jedyny majątek – mieszkanie, ale napotkaliśmy mur – wzdycha pan Andrzej.

Rafał K. wystąpił do komornika o zlicytowanie mieszkania pana Andrzeja. Operat szacunkowy z 2002 r. opiewał na 98 tys. zł (cena wywoławcza 73 tys. zł). Licytacja przesunęła się jednak o dwa lata, a odsetki rosły.

Ślepa Temida

Andrzej Pieniądz przez cztery lata pisał pisma do sądu, wierzycieli, komornika, by pozwolili mu sprzedać mieszkanie za dobrą cenę na rynku wtórnym pod kuratelą notariusza. – Chciałem wszystkich spłacić wraz z odsetkami, a to, co zostanie, ewentualnie zostawić sobie na mały kąt – tłumaczy pan Andrzej. Tym bardziej że miał kupca, który chciał zapłacić za mieszkanie 250 tys. zł. – Dawał nam dwa razy więcej, niż wynikało z operatu szacunkowego. Ale ani komornik nie chciał się wycofać, ani sąd podjąć mediacji z wierzycielami – utyskuje pan Andrzej.

Wniosek o ponowną wycenę sąd uznał. Ta sama biegła wyceniła mieszkanie państwa Pieniądz jedynie na 123 tys. zł, a licytacja nastąpiła dopiero w listopadzie 2007 r. Wtedy już wartość mieszkania pana Andrzeja była dwukrotnie większa, czego dowodem są wyceny podobnych mieszkań w Rzeszowie w licytacjach innych komorników. Sąd odrzucił prośbę dłużników o adwokata z urzędu. Mieszkanie kupił znany w Rzeszowie przedsiębiorca, a koszty egzekucji komorniczej tylko z wierzytelności Rafała K. sięgnęły blisko 6 tys. zł! Nowy właściciel zażądał od dłużników wyprowadzenia się lub comiesięcznego czynszu – 1000 złotych. Andrzeja Pieniądza i jego żony nie stać było na taką opłatę.

– Po licytacji nadal mieliśmy gigantyczne zadłużenie, bo z 226 tys. zł aż 136 tys. zł to były mordercze odsetki, jakie nałożył na nas sąd. Tego nie spłacimy nigdy – mówi z żalem pan Andrzej.

Marzena Ossolińska-Plęs, rzeczniczka rzeszowskiego sądu, zapewnia, że sądy w sprawie państwa Pieniądz działały zgodnie z przepisami prawa. – Większa część orzeczeń, które zapadały w przedmiotowej sprawie, była zaskarżana przez strony postępowania, a więc podlegała kontroli odwoławczej – podkreśla rzeczniczka.

Sąd bez winy

Żoną Rafała K., która pożyczyła pieniądze znajomemu pana Andrzeja na ukraiński biznes, jest sędzia sądu w Rzeszowie. Tuż przed licytacją komorniczą zrzekła się swojej części wierzytelności. To dlatego nagle, po dziesięciu latach, ze sprawy państwa Pieniądz wyłączyło się... 55 sędziów sądu w Rzeszowie – wszyscy, którzy w nim orzekają. – Pozbyto się kłopotu z własnego podwórka – mówi pan Andrzej.

Marzena Ossolińska-Plęs nie zgadza się z tym zarzutem. – Z akt wynika, że jako jeden z wierzycieli występował Rafał K., a nie sędzia, a zatem powiązanie wynikające ze stosunków rodzinnych tych osób nie było oczywiste i wymagało czasu – zapewnia „Rz".

Eksmisja państwa Pieniądz miała się odbyć w październiku, ale z powodu okresu ochronnego została wstrzymana do kwietnia. Lada dzień do ich byłego mieszkania zapuka komornik i przeprowadzi eksmisję. Nie mają dokąd pójść.

Andrzej Pieniądz ma największy żal do sądów. Jak mówi, nie ma już z żoną sił na dalsze utarczki z właścicielem mieszkania i sądami. – Będąc w skrajnej rozpaczy, zwróciliśmy się z błagalną, bardzo indywidualną prośbą do Pana Prezydenta RP. W lakonicznej, skierowanej do nas, odpowiedzi pouczono nas o obowiązującym w Polsce trybie niedostrzegania człowieka i jego problemów, o czym od kilku lat wiedzieliśmy doskonale, i przekazano naszą prośbę Prezesowi Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie oraz Miejskiemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej. Pan prezes uznał, jak to określono w odpowiedzi, nasze „rozgoryczenie za subiektywne poczucie krzywdy" – wzdycha pan Andrzej.

„Kierując do Państwa tę prośbę, liczymy, że może poruszy Was nasza historia, historia dwojga starych ludzi" – tak zaczyna się list 77-letniego Andrzeja Pieniądza z Rzeszowa.

Sześć lat temu komornik sprzedał ich mieszkanie za połowę wartości. Za niespłacony dług kolegi sprzed kilkunastu lat, którego wierzycielem była m.in. sędzia z mężem.

Pozostało 95% artykułu
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?