Ewa Kopacz zapowiedziała w środowym exposé osiem zmian w polityce społecznej. Większość propozycji jest nieistotna albo tak mglista, że trudno wyrokować, jak wpłyną na rzeczywistość i czy w ogóle wejdą w życie. Więcej można powiedzieć o dwóch z nich, w tym jednej bardzo kosztownej.
Złotówka za złotówkę
Najważniejsza i najbardziej istotna zapowiedź dotyczy urlopu idącego za dzieckiem. – Chcemy, aby od 2016 r. z urlopów rodzicielskich mogli skorzystać wszyscy rodzice (...). To bezrobotni, pracujący na umowy o dzieło, studenci i rolnicy. Otrzymają nowe świadczenia rodzicielskie, będą je pobierać przez 12 miesięcy po urodzeniu dziecka (...) – zapowiedziała pani premier.
Obecnie prawo do rocznego urlopu mają te osoby, które wpłacają do ZUS składkę chorobową. Nie ma wśród nich studentów czy rodziców, którzy wychowują dzieci w domu. Od 2016 r. świadczenie ma podążać za dzieckiem. Wyniesie, jak deklaruje premier, 1 tys. zł. Musi zostać ustalone arbitralnie, bo taka osoba nie ma tzw. podstawy jego naliczania. Gdy otrzymuje je ubezpieczony w ZUS, wynosi 80 proc. pensji.
Ile to będzie kosztować? W Polsce rodzi się ok. 360 tys. dzieci rocznie, a na urlopie rodzicielskim jest 130 tys. osób. Jeśli pozostałych ok. 200 tys. otrzyma po 1 tys. zł miesięcznie, budżet wyda na ten cel w ciągu roku 2–2,5 mld zł.
Ciekawe są kulisy wprowadzania tego rozwiązania. Taką samą propozycję złożył w tym roku na zjeździe dużych rodzin w Lublinie – obecni byli tam prezydent Bronisław Komorowski i minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz – Związek Dużych Rodzin 3+. Wcześniej zabiegał o wprowadzenie karty dużej rodziny i odliczenia ulg w podatku dochodowym od składek ZUS i NFZ. Rząd zrealizował już dwa postulaty, dziś zapowiada wprowadzenie trzeciego. – Cieszymy się, że gabinet skłania się ku naszym propozycjom – mówi prezes związku Joanna Krupska.