„Ułatwianie wypełnienia samobójczej intencji pacjenta utrzymywanego przy życiu dzięki specjalnym zabiegom je podtrzymujący, a cierpiącego na nieuleczalną chorobę" nie powinien być karany – choć pod pewnymi warunkami – orzekł Trybunał.
Lewicowi politycy natychmiast zażądali, by sprawą zajął się parlament i „uchwalił prawo do wolności" (tzn. eutanazji). – Po tej decyzji deputowani nie mają już żadnego alibi – oświadczył Nicola Fratoianni.
W październiku ubiegłego roku Trybunał dał 12 miesięcy parlamentowi na „uzupełnienie luki w prawie" dotyczącej jednego ze sposobów eutanazji, tzw. wspomaganego samobójstwa. Jednak w tym czasie kraj pogrążył się w chaosie politycznym, z którego wychynął dopiero tydzień temu wraz z utworzeniem nowego rządu. Obecny gabinet nie ma najmniejszej ochoty rozpoczynać politycznej debaty o eutanazji, która może doprowadzić do kolejnego kryzysu.
Politykom nie dano jednak więcej czasu na zajęcie się sprawą, której nie chcą rozstrzygnąć. Powodem był włoski didżej DJ Fabo, czyli Fabiano Antonio. 40-letni „król życia", producent muzyczny, podróżnik i kierowca uległ w 2014 r. wypadkowi samochodowemu. Na jego skutek sparaliżowało mu wszystkie kończyny oraz stracił wzrok. „Czuję się, jakbym żył w klatce. Chciałbym wybrać śmierć bez cierpienia" – napisał w liście do prezydenta Włoch przed swoim samobójstwem w lutym 2017 r.
Pomógł mu w nim polityk partii Włoscy Radykałowie Mario Cappato, który odwiózł sparaliżowanego do Szwajcarii, gdzie „samobójstwo wspomagane" jest dozwolone. – Ci, którzy są w takim stanie jak Fabo, zasługują na to, by im pomóc – tłumaczył swój postępek. Po powrocie ze Szwajcarii Cappato dobrowolnie oddał się w ręce wymiaru sprawiedliwości, wywołując ogromny ból głowy prokuratorów i sędziów.