Reklama

Mieszkańcy zastopowali budowę potężnej linii energetycznej

Blokady dróg, marsze w Warszawie i protesty przed siedzibą PiS zastopowały budowę potężnej linii energetycznej.

Aktualizacja: 25.11.2016 09:12 Publikacja: 24.11.2016 18:31

Mieszkańcy zastopowali budowę potężnej linii energetycznej

Foto: Bloomberg

– To chyba pierwszy przypadek w historii Polski, gdy strona społeczna wstrzymała ponadlokalną inwestycję z półmiliardowym budżetem – mówi Monika Feuerbach ze Społecznej Grupy Koordynacyjnej Kozienice-Ołtarzew. W ten sposób komentuje decyzję sejmiku mazowieckiego o zmianie planu zagospodarowania województwa w części dotyczącej m.in. przebiegu linii wysokiego napięcia.

Spór rozpoczął się w 2015 r., gdy mieszkańcy kilkunastu gmin, m.in. Jaktorowa, Tarczyna i Żabiej Woli, dowiedzieli się, że nad dachami ich domów będzie przebiegać linia najwyższych napięć 2 x 400 kV. Twierdzili, że nie konsultowano z nimi umieszczenia sieci w planie zagospodarowania województwa, i zaczęli protestować, obawiając się wpływu linii na zdrowie.

Przed wyborami parlamentarnymi politycy PiS, m.in. Jacek Sasin i Mariusz Błaszczak, publicznie obiecali im, że po zwycięstwie swojej partii zmienią przebieg linii. I rzeczywiście w maju Polskie Sieci Elektroenergetyczne wytyczyły inną trasę. Wtedy zaczęły protestować gminy dotknięte nowym wariantem, m.in. Mszczonów i Wiskitki.

Choć decyzja z maja miała być ostateczna, w sierpniu PSE nagle wróciły do wariantu przez Jaktorów. Powód? W „Rzeczpospolitej" pisaliśmy, że wpływ na tę decyzję mieli politycy PiS. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski wprost powiedział o tym w wywiadzie dla gazety „Jabłonka" z Grójca.

Mieszkańcy znów zaczęli protestować, m.in. blokując krajowe drogi czy warszawską siedzibę PiS. Pierwszy sukces odnieśli na początku listopada, gdy PSE rozwiązały kontrakt z konsorcjum, które miało zbudować linię. Spółka informowała, że powodem były „niestabilne, niezależne od stron warunki zewnętrzne". Zdaniem portalu Energetyka24.com inwestycja od początku była źle skalkulowana, a wykonawca próbował zaoszczędzić na odszkodowaniach dla mieszkańców.

Reklama
Reklama

Decyzja sejmiku to kolejne symboliczne zwycięstwo protestujących gmin. Problem w tym, że mazowieccy radni już raz w lipcu 2015 r. podjęli uchwałę o zmianie planu zagospodarowania, do czego ostatecznie nie doszło.

Stefan Kotlewski, mazowiecki radny z PO, wyjaśnia, że wykonanie tamtej uchwały wstrzymywały m.in. zmiany w ustawie krajobrazowej. Tym razem plan ma być zmieniony, a zdaniem Kotlewskiego zajmie to co najmniej trzy lata. – Będziemy zbierać wnioski i uwagi mieszkańców. Jednak inwestor wciąż może budować linię, bo takie prawo daje mu tzw. specustawa przesyłowa – dodaje.

Czy po problemach z inwestycją PSE szybko wrócą do budowy linii? Na to pytanie nie uzyskaliśmy w spółce odpowiedzi.

Feuerbach mówi, że mieszkańcy będą pilnować operatora i samorządowców. – Nie pozwolimy, by ktoś po raz drugi popełnił taki błąd planistyczny. Jesteśmy zdeterminowani, by chronić nasze zdrowie – dodaje.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Co przyciąga do Polski ukraińskich imigrantów? Wyniki badania
Społeczeństwo
Budżet Mazowsza na 2026 rok. Administracja pochłonie więcej niż zdrowie
Społeczeństwo
Zaborów nie widać. Usług publicznych też nie. I zyskuje na tym Konfederacja
Społeczeństwo
Jak zgłosić rosyjski dron przez telefon?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama