Nie róbmy Big Brothera z procesu żołnierzy

Sąd, który będzie orzekał w sprawie żołnierzy, musi odizolować się od przekonań generałów i polityków, gierek obrońców, emocji oskarżycieli, a także zmiennych nastrojów opinii publicznej – pisze Piotr Semka, publicysta „Rzeczpospolitej”.

Aktualizacja: 04.12.2007 13:03 Publikacja: 04.12.2007 04:47

Nie róbmy Big Brothera z procesu żołnierzy

Foto: Rzeczpospolita

Prokurator: zbrodnia na cywilach” – krzyczały 15 listopada duże czerwone litery na okładce „Faktu”. „Sprawdził się czarny scenariusz – śledczy ustalili, że polscy żołnierze celowo strzelali do cywilów”, i dalej: „Czarny dzień w historii Wojska Polskiego”. Minęło dziesięć dni i ten sam „Fakt” (24 listopada) zmienia tonację: „Chcemy dowodów winy żołnierzy” – pisze na czołówce. Tekst zaczyna się od słów: „Pokażcie wreszcie Polakom materiały dowodowe albo zwolnijcie tych żołnierzy”. Dziesięć dni, a tak różne emocje.

Huśtawka nastrojów i opinii w niejasnej sprawie ostrzelania afgańskiej wioski Nangar Khel jest także udziałem polityków, publicystów i wojskowych. Trudno się temu dziwić. To pierwszy taki przypadek po odzyskaniu niepodległości – w czasach PRL jedynym porównywalnym precedensem było otwarcie ognia do czeskich cywilów w jednym z okupowanych miasteczek w czasie inwazji LWP na Czechosłowację w 1968 roku. Poza tym to pierwsza sprawa dotycząca misji pokojowych, w jakich Polska uczestniczy od połowy lat 90.

Polacy, nie mając za sobą kolonialnej przeszłości, nie mieli również problemów moralnych związanych z pacyfikacją zamorskich krain. Zwykli zatem myśleć o swoich żołnierzach jedynie w kategoriach najszczytniejszych haseł. Trudno się zatem dziwić szokowi takich ludzi jak Władysław Bartoszewski czy Janusz Kochanowski.

Ale z ust wielu autorytetów nazbyt łatwo padły słowa, które dla wielu Polaków zabrzmiały jako jednoznaczne stwierdzenie winy aresztowanych. W relacjach z konferencji rzecznika praw obywatelskich łatwo przeoczono słowa „jeśli tak się stało” i „choć wolę nie wierzyć w zarzuty prokuratury”. Przez media znacznie łatwiej przebiło się i trafiło do społecznej wyobraźni zdanie: „Zbrodnia ta plami nie tylko tradycje polskiego oręża, lecz również każe przemyśleć na nowo polską historię, w której to Polacy byli niewinnymi ofiarami obcej agresji, rzadko zaś zabójcami”. Obszerny raport w tygodniku „Polityka” – już choćby tytułem „Zamiatanie wojny pod dywan” – nawiązywał do tradycji nieufności wobec wojska jako struktury, która ma skłonność do chronienia podwładnych za wszelką cenę.

Z drugiej strony sugestiom, że skoro prokuratura postawiła surowy zarzut, to już można mówić o potencjalnej zbrodni, przeciwstawiali się wyżsi rangą wojskowi.Dowódca Wojsk Lądowych generał Waldemar Skrzypczak zadeklarował, że jeśli sąd udowodni winę żołnierzy, to odejdzie z armii. – Wówczas dla mnie straci sens służba wojskowa. Bo jeżeli nie będę mógł uczyć żołnierzy walczyć z przeciwnikiem i bronić się w walce, to po co nam wojsko – stwierdził Skrzypczak w rozmowie z Polskim Radiem.

Dowódca Polskiej Grupy Bojowej w Afganistanie podpułkownik Adam Stręk dorzucił: „Wierzę głęboko w to, że oskarżenie, które na nich padło, zostanie odrzucone. Wierzę, że znajdzie zrozumienie fakt, w jak skomplikowanych okolicznościach i uwarunkowaniach doszło do nieszczęścia w Nangar Khel. Nasi koledzy też są ofiarami tej wojny. Czekamy na ich powrót do naszego szyku”.

„Gazeta Wyborcza” cytowała wypowiedzi żołnierzy z plutonu, w którym służyła aresztowana siódemka: „Zrobiono z nas bandytów. Boimy się, że w każdej chwili przyjdą także po nas. Przecież też tam byliśmy”.Całości obrazu dopełniały telewizyjne wypowiedzi rodzin aresztowanych, które oburzały się, że w nagrodę za ciężką służbę ktoś chce z ich bliskich zrobić przestępców.

W swoim stylu do dyskusji włączył się „Nasz Dziennik”. W tekście „Nangar Khel jak Jedwabne” postawiono tezę: „oparte na wątłych poszlakach, ignorujące zasadę domniemania niewinności oskarżenia wpisują się w trwającą od lat falę dyskredytowania Polski w oczach świata”.I jeszcze jeden ton w medialnym koncercie. Lewacka „Krytyka Polityczna” piórem Marcina Gduli ogłosiła, że skończyła się zmowa milczenia na temat niemoralności interwencji w Afganistanie, przez co „w mediach żołnierzy nie traktuje się jak ofiary nadgorliwej prokuratury i nie zapewnia się o ich niewinności”. „Dziś musimy zmierzyć się z rzeczywistością i zdecydować, czy dalej chcemy uczestniczyć w wojnach, na które jechali „rycerze bez skazy”” – apelował Gdula.

Trudno się dziwić, że tak drastyczna i wyrazista sprawa zachęca do zadawania pytań, że staje się symbolem stosunku do armii i polskich misji zagranicznych. Ale czy takie rozgrzanie emocji nie wpłynie na szanse obiektywnego wyjaśnienia sprawy?

Sądy wojskowe dotychczas nie przykuwały uwagi mediów. Na czołówki gazet trafiło zaledwie kilka spraw o szpiegostwo. Jeśli Polacy w ogóle mieli świadomość istnienia sądów wojskowych, to raczej za sprawą amerykańskich filmów, choćby dramatu „Ludzie honoru”. Różnica jest jednak znacząca. W Stanach Zjednoczonych zarówno oskarżyciele, jak i obrońcy są wojskowymi. W polskich sądach wojskowych obrońcami są cywilni adwokaci. Dotąd nie miało to większego znaczenia. W sprawach np. o bójkę na przepustce zwykły adwokat sprawdza się zapewne całkiem nieźle.

Teraz jednak zaczyna się sprawa, która jak nigdy dotąd przykuwa uwagę opinii publicznej. Już fakt, że adwokaci sami zgłaszają się do rodzin aresztowanych, niekiedy deklarując zrzeczenie się honorariów, pokazuje, że w branży zwietrzono niezły medialny show. Znamienna była gotowość do bronienia oskarżonych ze strony Romana Giertycha, który uznał najwidoczniej, że to dobry sposób do powrotu na szklany ekran. Czy to nie wskazówka, że może warto byłoby rozważyć stworzenie korpusu adwokatów-wojskowych?Amerykańskie standardy pozwalają na traktowanie procesów wojskowych jako sprawy wewnętrznej, co dla prestiżu armii bywa nieocenione. Owszem, wywołuje oskarżenia, że w zamkniętym kręgu wojskowego wymiaru sprawiedliwości pewne rzeczy zamiata się pod dywan. Ale zapobiega też zamienianiu wojskowych procesów w medialny show, taki jak choćby sprawa O. J. Simpsona.

Jak będzie w Polsce? Na razie nie wiadomo. Jeśli jednak emocje będą narastać tak gwałtownie jak dotychczas, to można się obawiać pikiet anarchistów i wszechpolaków przed salą sądową. „Wszyscy żołnierze to mordercy” – będą krzyczeć jedni, a drudzy będą odpowiadać: „nasi chłopcy nie mogliby być mordercami”. Przesadne obawy?

Od dłuższego czasu ludzie oskarżeni o spektakularne przestępstwa na styku biznesu z polityką sięgają po kreację medialną. Dość przypomnieć łzawe wywiady z Januszem Kaczmarkiem czy spowiedź Beaty Sawickiej oskarżającej CBA na łamach tygodnika „Newsweek”. Adwokaci dawno już odkryli, że występy ich klientów w mediach są dla opinii publicznej bardziej przekonujące niż długaśne zarzuty prokuratorów. A co się stanie, jeśli adwokaci oskarżonych żołnierzy zaczną grać ich rodzinami lub wchodzić w role showmanów? Już teraz media docierają do fragmentów zeznań żołnierzy czy dokumentów śledztwa i zasypują Polaków kolejnymi hipotezami na temat wydarzeń w Nangar Khel.

Pojawiły się też dywagacje, czy żołnierzy zatrzymano w odpowiedni sposób – niewątpliwie będące echem sprawy Barbary Blidy. Rozdmuchanie kontrowersji wokół winy siedmiu żołnierzy może dodatkowo podzielić wojskowych i społeczeństwo. A sprawa jest niełatwa i bez tego. Wojskowi sędziowie w bezpiecznej sali sądowej będą musieli wczuć się w warunki działania bojowego na innym kontynencie, w innych warunkach kulturowych i w trudnym do odtworzenia stresie. Specjalistów od takich spraw nie ma zbyt wielu. A chęć, by zachować prawdziwe okoliczności incydentu wyłącznie dla siebie, może być dla żołnierzy kusząca. Wystarczy, że ktoś im wmówi, że bronią honoru armii lub że koledzy stoją za nimi murem.

Chcę być precyzyjny. Tak może być, ale nie musi. Szanuję uczucia tych wszystkich, którzy dbają, by wojskowi objęci oskarżeniem nie stawali się nagle pariasami bez praw i honoru. Ale gdy czytam informację o wizycie szefa Sztabu Generalnego w areszcie u dwóch aresztowanych, mam mieszane uczucia. Oto, co głosi oficjalny komunikat: „Przełożeni wyrazili wiarę, że zatrzymani nie są winni czynów zarzucanych im przez prokuraturę”.

Dalej czytamy: „wyrazili przekonanie, że postępowanie sądowe zadecyduje o braku ich winy”.Czy nie jest to dezawuowanie działań prokuratury – wojskowej przecież? A jeśli żołnierze są winni? Czy wizyta jednego z najwyższych dowódców polskiej armii nie przekona ich, że powinni iść w zaparte?

Nie wiem, czy żołnierze są winni, czy nie. Ale im bardziej spektakularna sprawa, tym bardziej wojsko – całe wojsko – musi zadbać o jak najuczciwsze jej osądzenie. Sąd musi jak najszczelniej odizolować się od przekonań generałów i wypowiedzi polityków, gierek obrońców, emocji oskarżycieli, a także zmiennych nastrojów opinii publicznej.

Gdy słychać, jak biją w bęben zwolennicy i krytycy wojska, gdy do głosu dochodzi – naturalna skądinąd – solidarność wojskowych, to sędziowie tym bardziej powinni pilnować, by emocje nie zakłóciły procesu ujawniania prawdy. Polityczno-medialny show może zniszczyć morale naszej armii. Dmuchajmy na zimne, by nie doczekać się sądowego Big Brothera.

Prokurator: zbrodnia na cywilach” – krzyczały 15 listopada duże czerwone litery na okładce „Faktu”. „Sprawdził się czarny scenariusz – śledczy ustalili, że polscy żołnierze celowo strzelali do cywilów”, i dalej: „Czarny dzień w historii Wojska Polskiego”. Minęło dziesięć dni i ten sam „Fakt” (24 listopada) zmienia tonację: „Chcemy dowodów winy żołnierzy” – pisze na czołówce. Tekst zaczyna się od słów: „Pokażcie wreszcie Polakom materiały dowodowe albo zwolnijcie tych żołnierzy”. Dziesięć dni, a tak różne emocje.

Pozostało 94% artykułu
Służby
Nie będzie kodeksu pracy operacyjnej. Rząd wprowadza obostrzenia dla służb przez rozporządzenia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Służby
Kto nagrywał białoruskich kibiców na meczu w Warszawie? Czy sprawą zajmą się służby?
Służby
Strefa buforowa na granicy z Białorusią zostanie na dłużej
Służby
Piotr Pogonowski zatrzymany. Został doprowadzony do Sejmu na przesłuchanie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Służby
„O Pegasusie dowiedziałem się z mediów”. Były szef ABW Piotr Pogonowski zeznawał po doprowadzeniu przed komisję śledczą