PO mówi: – Nasze plany dotyczące zakończenia polskiej misji w Iraku do października 2008 roku były znane od dawna.
Może i znane, ale nie konsultowane – odpowiada PiS. Prawo i Sprawiedliwość nie godzi się na wycofanie polskich wojsk w przyszłym roku. A tym bardziej na podejmowanie takich decyzji bez konsultacji z głową państwa.
– PO musi pamiętać, że decyzję podejmuje w tej sprawie prezydent Lech Kaczyński, a nie rząd. To kolejny przypadek, gdy PO najpierw coś ogłasza, a potem przystępuje do rozmów w sprawach, co do których ma świadomość, że to musi być wspólna decyzja – krytykuje Paweł Kowal (PiS), były wiceminister spraw zagranicznych. Przemysław Gosiewski podkreśla, że zapewne iracki rząd zwróci się z prośbą o przedłużenie misji, więc Polska nie powinna „pochopnie” podejmować decyzji.
Inaczej sprawę widzą politycy PSL i SLD. Stanowisko ministra Kamińskiego odbierają jako próbę podkreślenia pozycji Pałacu Prezydenckiego.
– Panie Michale, nich pan się powstrzyma, to moja prośba – żartuje Eugeniusz Kłopotek z PSL. Politycy SLD są bardziej radykalni w sądach: – Prezydenccy urzędnicy kompromitują głowę państwa – krytykuje Jerzy Szmajdziński. Ale PiS nie pozostaje dłużny. – O polityce państwa decyduje PR, to główny wyznacznik działań Tuska – grzmi Przemysław Gosiewski. Wtóruje mu Paweł Kowal: – Sojusze i wierność sojuszom to nasze srebra narodowe, a Platforma Obywatelska wyprzedaje je, by przypodobać się opinii publicznej – mówi.
Politolodzy nie wróżą przełomu w relacjach prezydenta z premierem. – Obu stronom są na rękę emocjonalne zgrzyty – ocenia Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem to przedsmak walki o prezydenturę, jaka może w 2010 roku się rozegrać między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem. – Jednak tym razem otoczenie prezydenta źle wybrało strategię. Bo większość Polaków opowiada się za wycofaniem polskich żołnierzy z Iraku – ocenia Migalski. I dodaje, że to dopiero początek sporów między pałacem a rządem.