Rzecznik CBA pod lupą biura

Centralne Biuro Antykorupcyjne sprawdzało, czy Jacek Dobrzyński przekazywał informacje podejrzanemu

Publikacja: 15.02.2010 05:11

Jacek Dobrzyński, kiedy był rzecznikiem policji w Białymstoku, miał się kontaktować z mężczyzną, prz

Jacek Dobrzyński, kiedy był rzecznikiem policji w Białymstoku, miał się kontaktować z mężczyzną, przeciwko któremu toczyło się śledztwo

Foto: PAP, Paweł Supernak Paweł Supernak

Kwestia domniemanego przekazywania informacji przez Dobrzyńskiego wyszła przez przypadek przy okazji śledztwa w sprawie korupcji w suwalskim biurze TVP SA.

Dokumenty tej sprawy są jawne w związku ze skierowaniem aktu oskarżenia do Sądu Rejonowego w Suwałkach.

Wynika z nich, że na szefa tego biura TVP wpłynęło doniesienie do CBA od jednej ze współpracujących z telewizją producentek prywatnych. Powiadomiła ona, że Andrzej Sz. regularnie pobiera od niej procent od wypłacanych jej przez telewizję pieniędzy za zrealizowane materiały. CBA zdecydowało się objąć Sz. kontrolą operacyjną i 12 lutego 2008 roku założyło mu podsłuch.

[srodtytul]Pijany za kierownicą[/srodtytul]

Równo miesiąc później ktoś zadzwonił na policję w Suwałkach z telefonu na kartę pre-paid i poinformował, że Andrzej Sz. pije alkohol i przypuszczalnie zamierza potem prowadzić służbowy samochód. Policjanci urządzili zasadzkę. Zatrzymali auto. Od prowadzącego je Sz. wyraźnie było czuć woń alkoholu, a on sam bełkotał.

[wyimek]Na wykorzystanie dowodów nie zgodził się ówczesny prokurator krajowy [/wyimek]

Odmówił dmuchania w alkomat, dlatego policjanci zaprosili go do radiowozu. Tam Sz. miał proponować im łapówkę, a kiedy to nie poskutkowało, zaczął się wyrywać. Podobnie było na pogotowiu, dokąd policjanci go zawieźli w celu pobrania krwi. Stawiał tak zdecydowany opór, że nie dało mu rady czterech funkcjonariuszy i musiano wezwać jeszcze dwóch.

Wkrótce potem Sz. zatelefonował do Jacka Dobrzyńskiego, który pełnił wtedy funkcję rzecznika prasowego komendanta wojewódzkiego w Białymstoku. Ponieważ była późna noc, Dobrzyński nie odebrał. Sz. wysłał więc do niego esemesa z prośbą o kontakt. Dobrzyński oddzwonił następnego dnia rano. Wiedział już o zajściu w Suwałkach. – Poddaj się bez walki – doradził Sz. Dobrzyński.

Sz., widząc, że sam nic nie wskóra, zaczął szukać dojść do Dobrzyńskiego przez innych znajomych, głównie Krzysztofa Kapustę, rzecznika suwalskiej policji, oraz dziennikarza TVP Białystok Grzegorza Sawickiego – dobrych znajomych ówczesnego rzecznika białostockiej policji.

[srodtytul]Przeciek?[/srodtytul]

Ze stenogramów podsłuchów wynika, że Sz. zdawał sobie sprawę, iż nie uniknie odpowiedzialności za jazdę po pijanemu i straci prawo jazdy. Zabiegał jednak o to, by nie postawiono mu innych zarzutów: próby korupcji, stawiania oporu wobec funkcjonariuszy i znieważenia policjantów.

CBA nagrało liczne rozmowy Sz. z Sawickim i Kapustą. Zaczęło podejrzewać, że policjanci mogą przez obu przekazywać Sz. informacje ze śledztwa, które poszerzono o nowe wątki – związane z zatrzymaniem Sz. po pijanemu. Zwłaszcza że z rozmów wynikało, iż panowie mogli nabrać podejrzeń, że stali się przedmiotem zainteresowania służb specjalnych. Wspominano m.in. o tym, by nie rozmawiać przez telefon.

CBA ustaliło też, że Sawicki miał pojechać do prywatnego domu Dobrzyńskiego i nieoficjalnie spotykał się z Kapustą.

O tym, że informacje ze śledztwa wyciekają, agenci CBA przekonali się z billingów Sz. Okazało się, że zadzwonił na numer pre-paid (prawdopodobnie, by ustalić, kto na niego złożył donos), z którego dzwoniono na policję z informacją, że będzie prowadził pod wpływem alkoholu.

W aktach w Suwałkach we wniosku o przedłużenie śledztwa przeciwko Sz. jest informacja, że miano nim objąć również policjantów: „Dokonać analizy dotychczas zgromadzonego materiału dowodowego pod kątem podjęcia decyzji w przedmiocie ewentualnego przedstawienia zarzutów popełnienia przestępstw ustalonym personalnie funkcjonariuszom policji”. Z cytowanych w piśmie paragrafów wynika, że chodzi o ujawnienie tajemnicy służbowej.

[srodtytul]Prokurator nie pozwala[/srodtytul]

Nigdy jednak do tego nie doszło. Dlaczego? Jak ustaliła „Rz”, na wykorzystanie zgromadzonych dowodów nie zgodził się ówczesny prokurator krajowy Marek Staszak. Zgodnie z obowiązującym prawem, by można było wykorzystać dowody przestępstwa zgromadzone podczas podsłuchu w innej sprawie, potrzebna jest zgoda następcza. Bez niej można wykorzystać jedynie fragmenty podsłuchów dowodzące przestępstwa, które podejrzewano, zakładając podsłuch. Brak zgody Staszaka na wystąpienie do sądu o zgodę następczą spowodował, że nie można było kontynuować wątku śledztwa dotyczącego policjantów.

Sam Dobrzyński zapewnia, że jest niewinny. – Nigdy nie przekazywałem żadnych informacji ze śledztwa bezpośrednio ani pośrednio Andrzejowi Sz. Nie interweniowałem też w jego sprawie. Musiałbym być szalony. Każdy policjant wie, że coś takiego oznacza koniec kariery w policji – mówi „Rz”.

Były prokurator krajowy Marek Staszak odmawia rozmowy o tej sprawie. – Wszystkie kwestie ze stosowaniem kontroli operacyjnej są tajne. Nie mogę o tym mówić – ucina Staszak.

Kwestia domniemanego przekazywania informacji przez Dobrzyńskiego wyszła przez przypadek przy okazji śledztwa w sprawie korupcji w suwalskim biurze TVP SA.

Dokumenty tej sprawy są jawne w związku ze skierowaniem aktu oskarżenia do Sądu Rejonowego w Suwałkach.

Pozostało 95% artykułu
Służby
Kto nagrywał białoruskich kibiców na meczu w Warszawie? Czy sprawą zajmą się służby?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Służby
Strefa buforowa na granicy z Białorusią zostanie na dłużej
Służby
Piotr Pogonowski zatrzymany. Został doprowadzony do Sejmu na przesłuchanie
Służby
„O Pegasusie dowiedziałem się z mediów”. Były szef ABW Piotr Pogonowski zeznawał po doprowadzeniu przed komisję śledczą
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Służby
Piotr Pogonowski: Jako były szef ABW chciałbym sprostować kłamstwa o Pegasusie