30 sierpnia 2009 r. podczas podniebnych akrobacji na Air Show w Radomiu białoruski SU-27 runął na ziemię. Zginęło dwóch pilotów – pułkowników białoruskiego lotnictwa.
Zaraz po wypadku Żandarmeria Wojskowa zabezpieczyła teren, a Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie jeszcze tego samego dnia (w niedzielę) wszczęła śledztwo. Dzień później dochodzenie rozpoczęła strona białoruska.
Na miejscu zdarzenia od początku pracowali polscy eksperci. Szybko jednak w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy powołano ponad 20-osobową komisję składającą się z przedstawicieli obydwu krajów. Wyników jej prac nie ujawniono. Jak tłumaczyło Ministerstwo Obrony Narodowej, treść raportu może przedstawić jedynie strona białoruska. Ta zaś utajniła przyczyny katastrofy.
Śledztwo polskiej prokuratury było prowadzone niezależnie od prac polsko-białoruskiej komisji. Jednak według płk. Ireneusza Szeląga z prokuratury wojskowej ustalenia były zbieżne.
Ze zgromadzonych przez polskich śledczych materiałów wynikało, że przyczyną katastrofy był błąd białoruskiego pilota.