Nad Bałtykiem szaleje sztorm. Jest ciemna, zimna noc. Śmigłowiec Anakonda Marynarki Wojennej leci na akcję ratunkową. Niestety, ulega awarii. Spada do wody. W kabinie jest sześciu członków załogi: piloci, technicy pokładowi, ratownicy.
Czy uda im się wydostać na powierzchnię? Nagle wypływa pierwszy z lotników, za nim reszta. Powoli wdrapują się po pomoście ratującego ich okrętu, a ostatni pilot wjeżdża na pokład śmigłowca ratowniczego na specjalnej wyciągarce. Sytuacja jest opanowana.
Takie sceny dzieją się w Gdyni, w jednym z najnowocześniejszych na świecie wojskowych ośrodków szkolenia dla nurków i płetwonurków. Należy do Marynarki Wojennej, ale służy całemu wojsku.
„Rzeczpospolita" jako pierwsza z gazet mogła go obejrzeć, choć został oddany do użytku w czerwcu.
Kula robi fale, kabina się obraca
Żołnierze mają tam do dyspozycji dwa ogromne baseny. Pierwszy służy do szkolenia w wykonywaniu prac pod wodą, m.in. spawania, by wydobyć ludzi z zatopionego okrętu, prowadzenia prac pirotechnicznych, obsługi pojazdów podwodnych. Wyposażony jest w skomplikowany system odprowadzania trujących gazów.